Elo xD
Trochę się naczekaliście na tę część, ale w końcu publikuję i przepraszam za zwłokę... :p
Część 23-cia.
Aneta:
Choć tulił mnie do siebie, ja nadal nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Moje serce przepełniała niewyobrażalna radość.Odsunęłam się od niego, by spojrzeć na niego jeszcze raz. Tak... To był on. Dotknęłam jego policzka, a on uśmiechnął się czule.
- Ty... Tu... Jak...? - nie potrafiłam nawet spleść zdania.
Wtedy jego matka rzuciła się z wyjaśnieniami:
- Był w śpiączce przez ponad rok, obudził się pół roku temu.
Wtedy nagle uradowany Jaejoong zawołał:
- Stary! Nie przywitasz się?! - po czym ruszył powoli przed siebie, omijając mnie niezdarnie.
I dopiero wtedy przypomniało mi się o obecności... Istnieniu... Hyun Joonga. Odwróciłam się, by na niego spojrzeć. Stał wryty w podłogę, patrząc na JJ niepewnie. Po chwili jednak jego wzrok spoczął na mnie. Coś ścisnęło moje gardło, gdy nasze oczy się spotkały. Mówiły tak wiele... Radość, strach, niepewność - to wszystko odczytałam z jego twarzy. Wiedziałam, że jest mu w tej chwili ciężko. Kiedy JJ dotarł już do niego, uścisnął go po bratersku, śmiejąc się przy tym wesoło.
- Dzięki... Dziękuję, że się nią zająłeś. - wypalił nagle JJ.
HJ spojrzał na niego zaskoczony, a ja nie wiedząc za bardzo co się dzieje, przeniosłam wzrok na matkę JJ.
- Stracił pamięć. - oznajmiła - Nie pamięta nic od momentu gdy wyszedł z wojska. - mówiąc to patrzyła na mnie znacząco. - Powiedziałam mu całą prawdę. To jak znalazł się w takim stanie, jak okłamałam media, że nie żyje by mógł wyzdrowieć w spokoju, choć niewiadomo było czy się obudzi... Oraz to, że Hyun Joong pozwolił Ci zostać u siebie do czasu kiedy uda mu się z tego wyjść. W Japonii miał bardzo dobrą opiekę i spokój.
- Po co to wszystko mówisz? - spytał zdziwiony Jaejoong - Przecież wiedzą.
Ruszył w moim kierunku, a odczytując z mojej twarzy zdziwienie, wytłumaczył:
- Mama mówiła mi, że Wy jako jedyni wiecie o tym co się ze mną działo.
Przeniosłam ponownie wzrok na jego matkę. Zastanawiałam się 'Jak mogła... Może... Tak kłamać?! Jak mogła ukrywać przede mną... Przed nami... Fakt, że Jaejoong żyje?! Jak mogła jego okłamać, że wszystko wiem?! Jak mogła zabawić się tak naszym życiem?! No jak?!'. W tej chwili miałam ochotę rzucić się na nią.
- Jak tylko się obudził cały czas o Ciebie pytał. - oznajmiła z uśmiechem.
- Tak bardzo tęskniłem. - przytulił mnie ponownie.
- Jego pamięć... - odchrząknął Hyun Joong - Wróci?
- Niestety nie... Pytałam lekarzy czy da się jakoś ją odzyskać... Ale niestety... Po długotrwałych badaniach oznajmili, że nie ma na to szans.
- Nie ma żadnych szans na odzyskanie pamięci? - spytał cicho HJ.
- Jego akcja serca przez chwilę się zatrzymała i taki jest tego skutek. - wyjaśniła - Na szczęście tylko taki.
- Mam nadzieję, że nic ważnego mnie nie ominęło? - zaśmiał się Jaejoong, patrząc mi w oczy.
Czułam jak do oczu napływają mi łzy. Matka JJ chyba to zauważyła, bo zwróciła się do HJ:
- Mógłbyś zabrać mojego syna do jego pokoju? Musi odpocząć, a z tymi kulami ciężko mu na schodach.
- Nie mamo! Jeszcze nie! - zaprotestował, po czym zwrócił się do mnie - Chciałbym żebyśmy jak najszybciej znów zamieszkali razem, może wrócimy już jutro razem do naszego mieszkania?
- Lepiej nie! - rzuciła szybko jego matka - Jesteś jeszcze zbyt słaby na przeprowadzki.
- Dam radę. Chcę byśmy jak najszybciej znów byli razem. - uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Możesz zaprowadzić go do jego pokoju? - ponowiła swe pytanie.
Zagubiony Hyun Joong, podszedł do nas niepewnie, po czym wziął Jaejoonga pod bok i nie patrząc na mnie, skierował się w stronę schodów. Dopiero po chwili obejrzał się muskając mnie przelotnie wzrokiem. Nie tylko ja w tej chwili byłam zagubiona... On też. Jednak jeszcze nie miałam głowy, by myśleć co dalej. W tej chwili zbyt wiele pytań i wyrzutów do pani Kim krążyło mi w głowie. Gdy obaj zniknęli na górze, matka JJ, zwróciła się do mnie:
- Usiądź proszę, moje dziecko.
W odpowiedzi tylko spojrzałam na nią z wyrzutem. Czułam do niej w tej chwili taką złość i nienawiść, że coś ściskało mnie w środku, a łzy cisnęły się do oczu, lecz postanowiłam uparcie je powstrzymywać.
- Mówiłam Ci, że mam do Ciebie prośbę... - usiadła na kanapę, po chwili milczenia spojrzała mi w oczy i wyjaśniła to jaką ma prośbę - Proszę Cię byś nie mówiła mojemu synowi o tym jak Cię potraktowałam i... starała się udawać, że wszystko co tu przed chwilą powiedziałam to prawda i znów wróciła do życia, które wiodłaś przed wypadkiem, byś wróciła do mojego syna i uszczęśliwiła go, bo dopiero teraz... Dopiero teraz widzę jak Cię kocha.
Nie wytrzymałam... Parsknęłam gorzkim śmiechem zmieszanym z łzami. Łapiąc głęboki, a zarazem tak płytki oddech zaczełam:
- Czy zdaje sobie sprawę CO PANI ZROBIŁA?! - spytałam wyraźnie zaznaczając ostatnie słowa - Zabawiła się pani życiem nie tylko moim, ale i własnego syna! - starałam się mówić cicho, by nikt nas nie usłyszał, ale i tak miałam wrażenie, że prawie krzyczę - Kocham Jaejoonga! Kocham go, ale nie tylko jego! Kocham też kogoś innego... Kogoś dzięki komu podniosłam się z rozpaczy po utracie Jaejoonga... Kogoś dzięki komu wróciłam do normalnego życia... Kogoś komu pani swoim okrutnym kłamstwem też obróciła życie do góry nogami...
- Mówisz o Hyun Joongu?... - spytała domyślnie.
- Tak, mówię o nim. - przyznałam szczerze - I jak to sobie pani teraz wyobraża? Że zapomnę od tak o pani kłamstwie i będę żyć jak dawniej?! A co z moimi uczuciami?! Co z moimi planami?! Co z moją przeszłością i tym bólem który musiałam znieść po utracie pani syna?! Co z tym wszystkim?!
Spuściła głowę w dół, nie wiedząc co odpowiedzieć, ale po bardzo długiej chwili milczenia uniosła na mnie szkliste spojrzenie:
- Proszę Cię... Błagam... - złożyła ręce - Pozwól mu żyć w świadomości, że wiedziałaś co się z nim dzieje i czekałaś. Nie pozwól by coś mu się stało...
- Coś mu się stało? Co ma pani przez to na myśli?
- Lekarz... - wzięła głęboki wdech - Lekarz powiedział, że silne wzruszenia i przeżycia mogą mu zaszkodzić, a jeśli dowie się, że ty i jeden z jego najbliższych przyjaciół... - zawiesiła głos - Coś może mu się stać... On Cię tak kocha... Nie przeżyłby tego...
'Więc miałabym go znowu stracić? Nie! Nie mogę do tego dopuścić... Nie chcę przeżywać tego wszystkiego jeszcze raz. Nie zniosę po raz kolejny tego bólu... Ale... Hyun Joong... Nie mogę go zranić. Nie chcę. Ja...' Nawet nie mogłam dokończyć swych myśli, nie wiedziałam jak. Dusiłam się, brakowało mi powietrza, serce waliło mi jak oszalałe i nagle... Ciemność.
Hyun Joong:
Strasznie się wystraszyłem, gdy straciła przytomność. Akurat schodziłem na dół, do salonu, gdy upadała. Podbiegłem do niej szybko, podniosłem na ręce i położyłem na kanapie.- Aneta?... Kochanie?... Słyszysz mnie? - delikatnie spryskałem jej twarz paroma kroplami wody, którą przyniosła mi matka Jaejoonga, a wtedy otworzyła oczy.
- Co? Gdzie? To był tylko sen? - pytała, jednak kiedy rozejrzała się po pokoju, już sama wiedziała, że to rzeczywistość.
Spróbowała się podnieść, ale ją powstrzymałem:
- Nie wstawaj. Te wszystkie emocje musiały Cię wykończyć. Musisz trochę odpocząć.
- Nie tu. Nie przy tej kobiecie. - spojrzała z żalem wypisanym na twarzy na matkę Jaejoonga i podniosła się na równe nogi, łapiąc się za głowę.
- Zabiorę Cię do domu. Chodź... - wziąłem ją pod ramię.
- Proszę Cię... Przemyśl moją prośbę... - poprosiła jeszcze matka JJ.
Aneta nic już nie powiedziała, a ja wolałem na osobności spytać Anetę o co chodzi niż tę kobietę. Wychodząc padło z mojej strony jedynie suche:
- Dowidzenia.
Cała droga powrotna ubiegła w milczeniu. Choć było tyle pytań które chciałem zadać, to żadne słowo nie chciało mi przejść przez gardło. Bałem się odpowiedzi.
Kiedy dotarliśmy do domu, nalałem sobie szklankę whisky i wypiłem ją do dna praktycznie od razu. Aneta natomiast zniknęła w naszej sypialni, a po chwili wyszła z niej, ze swoją piżamą w rękach i oznajmiła cicho:
- Będę spać w moim dawnym pokoju.
I nawet na mnie nie spojrzawszy, zniknęła za drzwiami, pustego od długiego czasu, pokoju.
W głowie kłębiło mi się miliard myśli, a ja nie mogłem się skupić na jednej, bo zaraz po niej, dręczyła mnie następna i następna i tak w koło...
Po bezsennej nocy, spędzonej w pustym, zimnym łóżku, po 7-mej rano, trafiłem na nią w salonie. Siedziała na kanapie, przyciskając sobie poduszkę do piersi. Usiadłem obok niej i po chwili milczenia zadałem w końcu to trudne pytanie:
- Kiedy mu powiemy?
- Nie powiemy... - odparła cicho.
- Musi wiedzieć jak było... Jest naprawdę.
- Nic mu nie powiemy. - odparła stanowczo.
Czułem jakby moje serce coraz bardziej zwalniało.
- Dlaczego?
- Nie chcę żeby znał prawdę. Tak jak jest teraz jest dobrze... Niech tak będzie dalej.
- Co masz przez to na myśli? - przełknąłem głośno ślinę, nie rozumiejąc, a może nie chcąc zrozumieć o co jej chodzi.
- Mam na myśli to, że kocham go i... - spojrzała na mnie po raz pierwszy dziś i dokończyła - Nie chcę, by znów przeze mnie cierpiał...
- Więc co... Co z nami?
Jej oczy zabłysnęły łzami, a usta wypowiedziały te słowa, których tak się bałem:
- Z nami... Koniec...
Zacisnąłem wargi, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku i jakoś powstrzymać łzy.
- Kocham Cię i dziękuję Ci za wszystko. - mówiła, a jej policzkach bezszelestnie spływały łzy - I przepraszam, tak strasznie przepraszam, że Cię ranię...
- Nie przepraszaj. - potrząsnąłem głową - Nie przepraszaj... - złapałem jej twarz w dłonie i przysunąłem się do niej blisko, by spojrzeć jej jak najgłębiej w oczy - Nie przepraszaj, tylko zostań ze mną...
W odpowiedzi potrząsnęła głową:
- Nie... Wracam do Jaejoonga.
- Przecież mnie kochasz...
- Jego też kocham.
- Proszę Cię... Nie zostawiaj mnie... - rozkleiłem się kompletnie, tak jak łzy zalewały dziś moją twarz, nie zalewały jej tak jeszcze nigdy dotąd. - Będę o Ciebie walczył. Nie mogę Cię stracić. Bez Ciebie umrę...
- Nie mów tak. - potrząsnęła głową - Nie zatrzymuj mnie... Zrozum, że i tak już jest mi ciężko, że tak Cię ranię.
- Powiem mu prawdę... Żebyś nie wybrała go tylko przez to co się stało.
- Nic mu nie powiesz, jeśli chcesz mojego szczęścia. - podniosła się i otarła mokre od łez policzki.
Wstałem i podszedłem do niej blisko:
- Powiem, nie chcę żebyś musiała go wybrać tylko dlatego...
- Nie tylko dlatego! - uniosła głos - Wybieram go, bo to jego tak naprawdę kocham! Miłość do Ciebie jest o wiele mniejsza niż to co czuję do niego! Ty byłeś tylko nagrodą pocieszenia... Kimś kto miał mi go zastąpić, ale nawet Tobie to się tak naprawdę nie udało!
Z każdym jej słowem miliard sztyletów przebijało moje serce. Takiego bólu nie czułem jeszcze nigdy. Cały świat osówał mi się spod nóg. Bezwiednie odsunąłem się od niej i patrzyłem na nią, tak naprawdę już jej nie widząc, bo łzy przysłaniały mi już wszystko. Oparłem się o oparcie kanapy, by się nie przewrócić i ledwo dosłyszalnie usłyszałem jej ostatnie słowa:
- Przepraszam... Prze... Przepraszam.. Nie chciałam Cię ranić.
Czy to bardzo głupie jakbym powiedziała, że bym chciała żeby była z jednym i z drugim?:D Wiem, że to niemożliwe i któregoś musi wybrać, ale choć od początku kibicowałam JJ (i nadal tak jest), to jednak rozumiem, że z HJ Aneta jest bardziej szczęśliwa, bo to... no widać po prostu :P No ale wtedy JJ będzie cierpieć:< Pokomplikowałaś teraz :P
OdpowiedzUsuńZ niechęcią to pisze, ale powinna być z HJ...
OdpowiedzUsuńChociaż z JJ też powinna być...
Pogubiłam się już...
Niech będzie trójkącik i każdy będzie szczęśliwy xD
Zdecydowanie za krótko...ale i tak zaszkliły się mi się oczy kekeke ^^ Co do paringu, uważam, że powinna wybrać JJ. On i tak się dużo nacierpiał...T.T Mam nadzieję, że Aneta wybierze Hero^^
OdpowiedzUsuńPierwsze opowiadanie już przeczytałam, teraz zabieram się za drugie, to nic, że nie o nu'est ^^ Twoje o Kimie strasznie mi się podobało, poprzedni komentarz o nim pisałam będąc po przeczytaniu drugiego rozdziału więc dlatego nie wiedziałam, że tak naprawdę on będzie głównym bohaterem, ale domyślałam się tego! A jak! ;d czułam to w kościach xd opowiadanie tak jak pisałam wyżej podobało mi się, było na całkiem dobrym poziomie, a co najważniejsze pisałaś długie rozdziały za co dostałaś ode mnie ogromnego plusa (niecierpie rozdziałów krótszych niż conajmniej 3 strony). W ostatnich rozdziałach zatrzymałaś moje serce chyba ze 3 razy jeśli mnie pamięć nie myli i tyle samo razy miałam przez Ciebie łzy w oczach i chyba nie muszę pisać w których momentach miało to miejsce xD Końcówka bardzo nagła, ale to zrozumiałe jeśli nie miałaś weny na ciąg dalszy. Tak czy inaczej zakończyłaś opowiadanie bardzo zgrabnie i na zadowalającym poziomie :)
OdpowiedzUsuńCo do moich opowiadań, to opowiadanie o JR ujrzy światło dzienne dopiero gdy skończę pisać opowiadanie o Kise (anime Kuroko no basket) i jesli chcesz poinformuję cię o tym na gg (jeśli posiadasz). mój nr: 37052739
Cieszę się, że Ci się podobało xD
UsuńI z chęcią poczekam na Twoje opowiadanie, tylko mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać :)
Napiszę na GG xD
Napisz, chętnie bym z Tobą porozmawiała :) wydaje mi się ze mogłabym się wiele od ciebie dowiedzieć na temat Azji bo dopiero zaczynam się wgłębiać bardziej w ten świat ;) tak więc, czekam na kontakt, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAle Aneta mnie wkurzyła, no! Takie rzeczy mówić HJ...
OdpowiedzUsuńSama mam ogromny mętlik w głowie, ale bardzo nie lubię jej decyzji! ;/
Milenka, nie " cały świat osówał" , lecz " usuwał", ewentualnie "osuwał ". Wątki śliczne, mocno wciągające i angażujące czytelnika. Jeżeli mogę o coś prosić to proszę o dalsze komplikowanie, nie używanie prostych rozwiązań i.... używanie wiedzy , jaką masz na temat JJ i HJ. Tyle wiesz o ich przeszłości, fobiach, upodobaniach , piosenkach, rolach itd. , że najwyższy czas zacząć tego , choćby marginalnie, używać. Bardzo ślicznie proszę. To bardzo pomoże czytelnikom na jeszcze bliższe bycie z bohaterami :) Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i ściskam Cię serdecznie :))))) za
OdpowiedzUsuńNiestety muszę Cię rozczarować, ale nie będę rozwijać opowiadania o to co wymieniłaś (czyli o fobie, rodziny, upodobania), ponieważ nie mam takiej możliwości... Przepisuję to co mam napisane od dawna w zeszycie na telefonie i to zajmuje strasznie dużo czasu, nie wspominając już o mulącym Internecie. Do tego mam tak śmieszny grafik (chodzi o pracę), że nie mam czasu praktycznie na nic, no i nie wspominam już o kłopotach sercowych... Przez to wszystko nie mam czasu ani nawet siły na wymyślanie nowych wątków i wplatanie ich do tego co już mam napisane. Może gdybym miała znowu Internet w kompie to byłoby inaczej, a tak staram się dobrnąć do końca tego opowiadania i chyba zamknę bloga... :C
UsuńPrzepraszam, że Cię zawodzę :C
OK , nie rozwijaj, i tak jest świetnie. Ale z jedną rzeczą się nie zgadzam ( oczywiście mogę sobie protestować, a i tak zrobisz co chcesz ). Nie znikaj z netu. Rozumiem, że masz doła, że teraz Ci jest ciężko, Kłopoty sercowe to naprawdę potrafią obciąć skrzydła i chęć do życia. Ale .....Milena, po każdym dole jest górka. Naprawdę. Mnie serce połamano na kawłki parę razy. W efekcie bardzo musiałam pilnować, żeby nie skamieniało. I udało się. Nie pozwól na to, żeby cokolwiek , co spotyka Cię w życiu niszczyło Twoją pasję i Twój talent. Jeżeli zrezygnujesz to na to pozwolisz. I nie chodzi o to, czy czyta Cię 1 osoba czy 1 milion. To jest Twoje. I tego się trzymaj. Żaden człowiek na świecie, ani żadna przeszkoda nie powinna zablokować Ciebie w realizacji tego, co kochasz. Jeżeli na to pozwolisz to będzie Ci źle. To za parę, parenaście lat będziesz tego żałowała. Jedyne w życiu co naprawdę mamy to my sami. My sami jesteśmy dla siebie bazą i siła do życia i działania. I dlatego sami siebie musimy chronić i o siebie dbać. To cholernie trudne, zwłaszcza gdy kochamy z problemami, bo zawsze obiekt naszej miłości jest ważniejszy dla nas niż my. Ale tak może być tylko do pewnego momentu. Jest granica, której nie nalezy przekraczać. Oj, rozpisałam się strasznie serio, ale....dziewczyno, jeżeli potrzebujesz pomocy , jakiejkolwiek, to daj znać. Gdzieś , kiedyś wysłałąm Ci mój adres mailowy. Napisz. I nie chodzi mi tu o Twoje opowiadania ( aczkolwiek czekam na nie z niecierpliwością ), lecz o Ciebie. Proszę, pamiętaj, że zdanie " a po burzy przychodzi dzień" nie jest banałem, lecz prawdą. Ściskam Cię bardzo mocno i serdecznie i do następnego kontaktu :) za
OdpowiedzUsuńDziękuję za wsparcie :)
UsuńTo bardzo miłe :*