Tę część miałam dodać już wczoraj, ale nie chciało mi się ;x
Dziś też mi się nie chce, ale pomęczę Was na prośbę jednej z czytelniczek, której SIĘ NUDZI xD
Dzięki za komentarze i opinie na temat tego co się dzieje. ;]
Miłego czytania! ;D
Część 14-ta.
Hyun Joong:
Rano obudziłem się kiedy nagle zrobiło mi się cieplej. Zaspany otworzyłem oczy. Stała nade mną ona... Okrywając mnie kocem.
- O obudziłeś się. - stwierdziła z uśmiechem. - Wybacz, nie chciałam Cię obudzić.
- Nic nie szkodzi. - przeciągnąłem się - Gdzie Jaejoong?
- Przyjechali po niego o szóstej. - oznajmiła siadając obok.
Chciałem jakoś wypytać o zeszłą noc, lecz sam nie wiedziałem jak to zrobić, by się nie zorientowała. Każde pytanie, które formowałem sobie w głowie, nie było odpowiednie, ale musiałem wiedzieć, więc w końcu odważyłem się spytać ze sztucznym uśmiechem na ustach:
- Pewnie Jaejoong był wczoraj bardzo stęskniony?
- Taa... - zaśmiała się - Tak stęskniony, że zasnął od razu, gdy trafił do łóżka.
Poczułem jakby z mojego serca spadł ogromny kamień. Na moje usta wpłynął uśmiech, którego nie mogłem powstrzymać. 'Nic się nie stało! Nic nie zrobili!' - krzyczałem w myślach z radości.
- A Ty? Byłeś tu przez całą noc? Mogłeś się przeziębić.
- Tak jakoś wyszło...
Jej wzrok padł na popielniczkę, która zapełniona była petami.
- Paliłeś? - spytała zdziwiona. - Myślałam, że rzuciłeś...
- Rzuciłem, ale... Miałem potrzebę zapalenia...
- Nie pal. To nie jest ani zdrowe ani smaczne.
- Próbowałaś?
- Nie, ale kiedy Jaejoong mnie całuje, czuję jakbym całowała się z popielniczką, a to chyba prawie tak jak palić... - odparła ze śmiechem.
- To dlaczego nie każesz mu rzucić?
- Prosiłam, by to zrobił, ale bez skutku. Jest uparty jak osioł... - westchnęła.
3-m-ce po wizycie Jaejoonga, wziąłem sobie wolny dzień od nagrań i innych spotkań, by pomalować płot, który według niej, należało odświeżyć. Kupiłem farbę kilka dni wcześniej, a malowanie zacząłem z samego rana, gdy jeszcze spała, lecz ku mojemu zdziwieniu pojawiła się tuż przy mnie prawie od razu.
- Co robisz?
- Maluję. - odparłem pokazując ząbki.
- Trzeba było mnie obudzić, chcę pomóc! - oznajmiła podekscytowana. - Mogę, prawda?
- Pewnie.
Bez przebierania się, złapała pędzel, a ja zrobiłem jej czapkę z gazety podobną do mojej, po czym włożyłem jej ją na głowę. Chwilę później malowaliśmy już płot w otaczającej nas ciszy:
- Zaśpiewaj coś. - zachęciłem.
- Ja? O nieee... Kto tu jest piosenkarzem? Ty coś zaśpiewaj! - poleciła machnąwszy ręką w moim kierunku, nie zdając sobie sprawy, że stoję tak blisko, pomazała mnie pędzlem po policzku.
- O! Przepraszam! - wykrzyknęła przerażona, po chwili zanosząc się śmiechem.
- Takie to śmieszne? - spytałem próbując zachować powagę.
- Nie, ależ skąd. - śmiała się w głos. - Może pomalować też z drugiej strony, by było po równo?
Wtedy odwdzięczyłem się jej przejeżdżając jej pędzlem po policzku.
- Nieee... To było specjalnie! - zbulwersowała się.
- Nie, ależ skąd. - zaprzeczyłem, próbując ją naśladować, po czym maznąłem jej pędzlem nos. - To było specjalnie. - wyszczerzyłem ząbki.
- Nie! Tego Ci nie daruję! - wykrzyknęła z powagą.
Rzuciliśmy się do puszek z farbą, by zanurzyć w nich pędzle. Następnie rzuciliśmy się na siebie, malując się gdzie popadnie. Miała przewagę dopóki jej nie złapałem. Objąłem ją jedną ręką w pasie, drugą próbowałem odebrać jej pędzel. Nagle usłyszałem głośne chrząknięcie, a nasz wzrok powędrował w jego kierunku. Parę kroków od nas stał TOP z założonymi na siebie rękoma, patrząc na nas jednoznacznie. Zdając sobie sprawę z tego jak to wygląda odskoczyłem od niej pośpiesznie.
- Cześć. - powitała go z nieśmiałym uśmiechem, a gdy w odpowiedzi zmierzył ją lodowatym spojrzeniem, dodała cicho - To ja Was zostawię...
- Cześć. Co tu robisz? - spytałem drapiąc się w łepek, skrępowany.
- Nie odzywałeś się już z miesiąc, więc postanowiłem wpaść i sprawdzić co u Ciebie. - odparł, prawie od razu dorzucając - Drzwi były otwarte, a kiedy pukałem nie słyszeliście, więc się wprosiłem.
- A od czego jest dzwonek? - spytałem ze śmiechem, mając nadzieję, że się rozchmurzy, ale nici z tego. Nadal patrzył na mnie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.
- Może pójdziesz się umyć, a ja poczekam na Ciebie i wyskoczymy razem do baru? - zaproponował pełen powagi.
- Nie mam za bardzo czasu. Muszę skończyć malowanie. - próbowałem go zbyć.
- To ważne.
- Niech będzie. - uległem z westchnieniem.
Poszedłem doprowadzić się do porządku, w międzyczasie zastanawiając się - 'Co mi powie?'. Wiedziałem, że będzie to nieprzyjemna rozmowa.
Po tym jak się ogarnąłem, powiadomiłem Anetę, że znikam na chwilę, a pół godziny później siedziałem już z TOP-em przy stoliku w jakimś barze. Siedzieliśmy w milczeniu, w jakimś cichym kącie, a gdy przynieśli nam już po piwie, zaczął:
- Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz?!
- Ja? Nic...
- Jak to nic?! To co widziałem kiedy byłem u Ciebie to było nic?! Takie sweet sceny widziałem dotąd tylko w filmach. Do tego ten Twój wzrok, uśmiech, kiedy na nią patrzysz... Kompletnie przepadłeś.
- Nie prawda. Wydaje Ci się. - spuściłem wzrok, by nie wyczytał z moich oczu czegoś innego.
- Przecież Ty się w niej zakochałeś! To widać na pierwszy rzut oka!
- Nie, nie mogę jej kochać.
- Nie możesz, ale kochasz? - spytał domyślnie.
- Powiedziałem sobie, że póki nie przyznam tego głośno, wszystko będzie ok, więc nie pytaj o to. - wziąłem głęboki łyk piwa.
- Im prędzej to przyznasz tym lepiej! Wtedy sam będziesz wiedział, że musisz to powstrzymać już... Teraz... A tak? Co teraz robisz?! Wyrządzasz sobie jedynie większą krzywdę!
- Tak! Zakochałem się w niej! - nie wytrzymałem, musiałem to z siebie wyrzucić - I co z tego?! Chciałem powiedzieć jej, żeby się wyprowadziła, ale przez to, że jestem takim wielkim egoistą nawet tego nie mogę zrobić!
- Ale ona jest...
- Narzeczoną mojego przyjaciela... Wiem! - dokończyłem za niego. - Nawet nie wiesz jak mnie to boli... Boli mnie już sama myśl o tym, a pomyśl sobie co czuję, kiedy ją całuje, dotyka, przytula... Kiedy myślę, że niedługo będzie jego żoną. Na samą myśl o tym mam ochotę coś sobie zrobić! Jestem okropny... Mam dość... - zacisnąłem dłoń na butelce, zagryzłem wargę, by się nie rozkleić i oddychałem głęboko.
- Hyung... - westchnął TOP i poklepał mnie po ramieniu. - Chciałbym powiedzieć, że będzie dobrze, ale nie będzie póki nie odetniesz się od niej. Jeśli dalej będziesz z nią mieszkał i spotykał ją, nie wyleczysz się...
Uniosłem na niego wzrok. Wiedziałem, że ma rację, ale moje serce krzyczało, bojąc się ją tracić. Nie odzywałem się, a on kontynuował:
- Musisz coś zrobić, by się wyprowadziła. Zacznij spotykać się z innymi kobietami, nawet jeśli nie chcesz, rób to na przymus. Musisz o niej zapomnieć, inaczej zwariujesz... Dobrze Ci radzę... Skończ to.
Wróciłem do domu z postanowieniem, że naprawdę muszę coś z tym zrobić. Wymyśliłem, że będę traktował ją ozięble, by sama zechciała się wyprowadzić, sam jednak nie potrafiłem jej tego nakazać. zastałem ją w ogrodzie, w dalszym ciągu malowała płot nucąc coś pod nosem.
- Wróciłeś?! - zawołała radośnie.
Wróciłem do domu, bez słowa, zostawiając ją tak jak ją zastałem. Poszedłem do siłowni, gdzie zamknąłem się w niej od środka. By zagłuszyć wszystko, nawet swoje myśli włączyłem muzykę i podgłosiłem ją na maksa. Ból psychiczny zacząłem niwelować ćwiczeniami, które tak naprawdę niewiele mi pomogły.
Zszedłem na dół dopiero ok. 22-giej. Siedziała na kanapie oglądając jakieś czasopismo. Bez słowa podszedłem do okna, płot był już cały pomalowany.
- Wołałam Cię na kolację, ale chyba muzyka mnie zagłuszyła? Zaraz odgrzeję i zjemy razem.
- Nie jestem głodny. - odparłem sucho, po czym poszedłem do swojego pokoju.
I taka była prawda, choć od rana nic nie jadłem, byłem pełen emocji, które mną targały. Wziąłem lodowaty prysznic, ale i to niewiele pomogło.
- Hej! Jesteś głodny? Nie wróciłeś na obiad, a dotąd zawsze wracałeś... Odgrzać Ci?
- Nie chcę.
- W porządku. - usiadła na fotelu, zerkając na mnie, zagadnęła - Jak Ci minął dzień? Musiał być bardzo pracowity skoro nie odbierałeś telefonu...
- Nie odbierałem, bo nie miałem ochoty z Tobą rozmawiać.
Jej twarz posmutniała, a ja zacisnąłem wargi, by stłumić chęć przeproszenia jej.
- Rozumiem... - odparła cicho.
Wbiłem wzrok w telewizor, nie wiedząc nawet co oglądam, kontynuowałem mój plan:
- Byłbym wdzięczny gdybyś nie dzwoniła do mnie, gdy jestem poza domem.
- Chciałam tylko spytać o której wrócisz, jak zwykle...
- Nie musisz tego wiedzieć. Nie jesteś moją matką ani nikim ważnym, bym miał Ci się tłumaczyć.
- Przepraszam.
- Idę do siebie, choć tam mogę pobyć przez chwilę sam. Męczy mnie już Twoje towarzystwo, wszędzie Cię pełno. - po tych słowach zniknąłem za drzwiami swojego pokoju.
Nie chciałem jej ranić, ale wiedziałem, że to najlepsze rozwiązanie, by zrazić ją do siebie i nakłonić do wyprowadzki.
Czytając tę kartkę chciałem od razu zerwać się na równe nogi i biec do niej, by ją zawrócić, prosić by wróciła do mojego domu, ale wiedziałem, że nie mogę. Dopiąłem swego... Powinienem być zadowolony, a jednak spacerując po pustym domu już mi jej brakowało. Tak naprawdę to brakowało mi jej już w momencie, gdy przeczytałem liścik, jednak to było najlepsze rozwiązanie. Bolało mnie to jak ją potraktowałem. Wiedziałem, że było jej przykro z tego powodu, ale cóż miałem na to poradzić? Usiadłem powtórnie na kanapie, po czym przeczytałem ponownie liścik od niej. Zerwałem się na równe nogi i pobiegłem do wyjścia, już łapałem za klamkę, by wybiec stąd i biec do niej, jednak skarciłem się w myślach - 'Idioto! Tak jest dobrze! Zostaw to! Nigdzie nie jedziesz!'.
Godzinę później stałem już pod drzwiami mieszkania Jajeoonga. 'Idiota! Kretyn!' - wyzwałem się w myślach. Sam nie wiedziałem jak się tu znalazłem. Rozum mówił mi jedno, a serce co innego i w tym przypadku to ono przeważyło. 'Nic złego się nie stanie jeśli przeproszę ją za swoje zachowanie' - usprawiedliwiałem się przed samym sobą. Nacisnąłem dzwonek do drzwi, a po kilku minutach otworzyła zaskoczona:
- Co Ty tu robisz?
- Mogę wejść?
Zawahała się przez chwilę, ale otworzyła szerzej drzwi. Wszedłem do środka i usiadłem na kanapie.
- Coś do picia?
- Wodę jeśli można.
Poszła do kuchni, a ja układałem sobie w głowie tekst przeprosin. Spojrzałem na zegarek, było po północy. 'No, no... Świetny czas znalazłeś sobie na odwiedziny!'. Postawiła na stoliku, przede mną szklankę z wodą i usiadła obok:
- O co chodzi?
Upiłem łyk wody, następnie powoli zacząłem:
- Chcia... - mój wcześniej układany tekst wypadł mi z głowy - Chciałem tylko przeprosić za moje zachowanie. Nie powinienem był Cię tak ostro potraktować.
- Nie szkodzi. Tylko... - dorzuciła szybko - Wolałabym byś już na samym początku był szczery i powiedział mi wprost, że nie przepadasz za moim towarzystwem, wtedy nie robiłabym Ci kłopotu...
Spojrzałem na nią zastanawiając się, czy naprawdę przez ten jeden raz kiedy byłem niemiły doszła do takich wniosków? Przecież to, że jestem tu teraz świadczy chyba o tym, że mi przykro...? Musiałem zaczerpnąć świeżego powietrza, bez słowa podniosłem się z kanapy i wyszedłem na balkon, a ona podążyła za mną kontynuując:
- Od samego początku kiedy Cię poznałam miałam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy i wydawało mi się, że jesteśmy na dobrej drodze, by to zrobić, a ty z dnia na dzień stałeś się taki oschły... Możesz mi powiedzieć co takiego zrobiłam nie tak? Czy może od samego początku tylko udawałeś sympatię do mnie ze względu na Jaejoonga?
Odwróciłem się do niej, by wyczytać z jej twarzy czy naprawdę wierzy w to co mówi. No, bo jak mogła mówić, że udawałem sympatię do niej? No jak? Nie ogarniałem jak to możliwe, że zawsze miała swoją odpowiedź na wszystko. Patrzyła na mnie z wyczekiwaniem, a kiedy nie odpowiadałem znów zaczęła:
- Powiedź szczerze... Dlaczego mnie nie lubisz?
Wtedy nadszedł kres mojej wytrzymałości. Nie mogłem pozwolić, by tak myślała. Chciałem, żeby w końcu poznała prawdę. I zrobiłem to czego od dawna tak bardzo pragnąłem... Błyskawicznie objąłem ją jedną ręką w talii, drugą dotknąłem delikatnie jej policzka i pocałowałem ją nim zdążyła cokolwiek powiedzieć czy zaprotestować...
- O obudziłeś się. - stwierdziła z uśmiechem. - Wybacz, nie chciałam Cię obudzić.
- Nic nie szkodzi. - przeciągnąłem się - Gdzie Jaejoong?
- Przyjechali po niego o szóstej. - oznajmiła siadając obok.
Chciałem jakoś wypytać o zeszłą noc, lecz sam nie wiedziałem jak to zrobić, by się nie zorientowała. Każde pytanie, które formowałem sobie w głowie, nie było odpowiednie, ale musiałem wiedzieć, więc w końcu odważyłem się spytać ze sztucznym uśmiechem na ustach:
- Pewnie Jaejoong był wczoraj bardzo stęskniony?
- Taa... - zaśmiała się - Tak stęskniony, że zasnął od razu, gdy trafił do łóżka.
Poczułem jakby z mojego serca spadł ogromny kamień. Na moje usta wpłynął uśmiech, którego nie mogłem powstrzymać. 'Nic się nie stało! Nic nie zrobili!' - krzyczałem w myślach z radości.
- A Ty? Byłeś tu przez całą noc? Mogłeś się przeziębić.
- Tak jakoś wyszło...
Jej wzrok padł na popielniczkę, która zapełniona była petami.
- Paliłeś? - spytała zdziwiona. - Myślałam, że rzuciłeś...
- Rzuciłem, ale... Miałem potrzebę zapalenia...
- Nie pal. To nie jest ani zdrowe ani smaczne.
- Próbowałaś?
- Nie, ale kiedy Jaejoong mnie całuje, czuję jakbym całowała się z popielniczką, a to chyba prawie tak jak palić... - odparła ze śmiechem.
- To dlaczego nie każesz mu rzucić?
- Prosiłam, by to zrobił, ale bez skutku. Jest uparty jak osioł... - westchnęła.
***
Po wyjeździe Jaejoonga znów wszystko było dla mnie inne, kolorowe... Znów zacząłem tonąć w uczuciu do niej, lecz mimo mojej ochoty dotykania jej, całowania, powstrzymywałem się pamiętając o swoim postanowieniu. Jednak długo to nie potrwało...3-m-ce po wizycie Jaejoonga, wziąłem sobie wolny dzień od nagrań i innych spotkań, by pomalować płot, który według niej, należało odświeżyć. Kupiłem farbę kilka dni wcześniej, a malowanie zacząłem z samego rana, gdy jeszcze spała, lecz ku mojemu zdziwieniu pojawiła się tuż przy mnie prawie od razu.
- Co robisz?
- Maluję. - odparłem pokazując ząbki.
- Trzeba było mnie obudzić, chcę pomóc! - oznajmiła podekscytowana. - Mogę, prawda?
- Pewnie.
Bez przebierania się, złapała pędzel, a ja zrobiłem jej czapkę z gazety podobną do mojej, po czym włożyłem jej ją na głowę. Chwilę później malowaliśmy już płot w otaczającej nas ciszy:
- Zaśpiewaj coś. - zachęciłem.
- Ja? O nieee... Kto tu jest piosenkarzem? Ty coś zaśpiewaj! - poleciła machnąwszy ręką w moim kierunku, nie zdając sobie sprawy, że stoję tak blisko, pomazała mnie pędzlem po policzku.
- O! Przepraszam! - wykrzyknęła przerażona, po chwili zanosząc się śmiechem.
- Takie to śmieszne? - spytałem próbując zachować powagę.
- Nie, ależ skąd. - śmiała się w głos. - Może pomalować też z drugiej strony, by było po równo?
Wtedy odwdzięczyłem się jej przejeżdżając jej pędzlem po policzku.
- Nieee... To było specjalnie! - zbulwersowała się.
- Nie, ależ skąd. - zaprzeczyłem, próbując ją naśladować, po czym maznąłem jej pędzlem nos. - To było specjalnie. - wyszczerzyłem ząbki.
- Nie! Tego Ci nie daruję! - wykrzyknęła z powagą.
Rzuciliśmy się do puszek z farbą, by zanurzyć w nich pędzle. Następnie rzuciliśmy się na siebie, malując się gdzie popadnie. Miała przewagę dopóki jej nie złapałem. Objąłem ją jedną ręką w pasie, drugą próbowałem odebrać jej pędzel. Nagle usłyszałem głośne chrząknięcie, a nasz wzrok powędrował w jego kierunku. Parę kroków od nas stał TOP z założonymi na siebie rękoma, patrząc na nas jednoznacznie. Zdając sobie sprawę z tego jak to wygląda odskoczyłem od niej pośpiesznie.
- Cześć. - powitała go z nieśmiałym uśmiechem, a gdy w odpowiedzi zmierzył ją lodowatym spojrzeniem, dodała cicho - To ja Was zostawię...
- Cześć. Co tu robisz? - spytałem drapiąc się w łepek, skrępowany.
- Nie odzywałeś się już z miesiąc, więc postanowiłem wpaść i sprawdzić co u Ciebie. - odparł, prawie od razu dorzucając - Drzwi były otwarte, a kiedy pukałem nie słyszeliście, więc się wprosiłem.
- A od czego jest dzwonek? - spytałem ze śmiechem, mając nadzieję, że się rozchmurzy, ale nici z tego. Nadal patrzył na mnie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem.
- Może pójdziesz się umyć, a ja poczekam na Ciebie i wyskoczymy razem do baru? - zaproponował pełen powagi.
- Nie mam za bardzo czasu. Muszę skończyć malowanie. - próbowałem go zbyć.
- To ważne.
- Niech będzie. - uległem z westchnieniem.
Poszedłem doprowadzić się do porządku, w międzyczasie zastanawiając się - 'Co mi powie?'. Wiedziałem, że będzie to nieprzyjemna rozmowa.
Po tym jak się ogarnąłem, powiadomiłem Anetę, że znikam na chwilę, a pół godziny później siedziałem już z TOP-em przy stoliku w jakimś barze. Siedzieliśmy w milczeniu, w jakimś cichym kącie, a gdy przynieśli nam już po piwie, zaczął:
- Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz?!
- Ja? Nic...
- Jak to nic?! To co widziałem kiedy byłem u Ciebie to było nic?! Takie sweet sceny widziałem dotąd tylko w filmach. Do tego ten Twój wzrok, uśmiech, kiedy na nią patrzysz... Kompletnie przepadłeś.
- Nie prawda. Wydaje Ci się. - spuściłem wzrok, by nie wyczytał z moich oczu czegoś innego.
- Przecież Ty się w niej zakochałeś! To widać na pierwszy rzut oka!
- Nie, nie mogę jej kochać.
- Nie możesz, ale kochasz? - spytał domyślnie.
- Powiedziałem sobie, że póki nie przyznam tego głośno, wszystko będzie ok, więc nie pytaj o to. - wziąłem głęboki łyk piwa.
- Im prędzej to przyznasz tym lepiej! Wtedy sam będziesz wiedział, że musisz to powstrzymać już... Teraz... A tak? Co teraz robisz?! Wyrządzasz sobie jedynie większą krzywdę!
- Tak! Zakochałem się w niej! - nie wytrzymałem, musiałem to z siebie wyrzucić - I co z tego?! Chciałem powiedzieć jej, żeby się wyprowadziła, ale przez to, że jestem takim wielkim egoistą nawet tego nie mogę zrobić!
- Ale ona jest...
- Narzeczoną mojego przyjaciela... Wiem! - dokończyłem za niego. - Nawet nie wiesz jak mnie to boli... Boli mnie już sama myśl o tym, a pomyśl sobie co czuję, kiedy ją całuje, dotyka, przytula... Kiedy myślę, że niedługo będzie jego żoną. Na samą myśl o tym mam ochotę coś sobie zrobić! Jestem okropny... Mam dość... - zacisnąłem dłoń na butelce, zagryzłem wargę, by się nie rozkleić i oddychałem głęboko.
- Hyung... - westchnął TOP i poklepał mnie po ramieniu. - Chciałbym powiedzieć, że będzie dobrze, ale nie będzie póki nie odetniesz się od niej. Jeśli dalej będziesz z nią mieszkał i spotykał ją, nie wyleczysz się...
Uniosłem na niego wzrok. Wiedziałem, że ma rację, ale moje serce krzyczało, bojąc się ją tracić. Nie odzywałem się, a on kontynuował:
- Musisz coś zrobić, by się wyprowadziła. Zacznij spotykać się z innymi kobietami, nawet jeśli nie chcesz, rób to na przymus. Musisz o niej zapomnieć, inaczej zwariujesz... Dobrze Ci radzę... Skończ to.
Wróciłem do domu z postanowieniem, że naprawdę muszę coś z tym zrobić. Wymyśliłem, że będę traktował ją ozięble, by sama zechciała się wyprowadzić, sam jednak nie potrafiłem jej tego nakazać. zastałem ją w ogrodzie, w dalszym ciągu malowała płot nucąc coś pod nosem.
- Wróciłeś?! - zawołała radośnie.
Wróciłem do domu, bez słowa, zostawiając ją tak jak ją zastałem. Poszedłem do siłowni, gdzie zamknąłem się w niej od środka. By zagłuszyć wszystko, nawet swoje myśli włączyłem muzykę i podgłosiłem ją na maksa. Ból psychiczny zacząłem niwelować ćwiczeniami, które tak naprawdę niewiele mi pomogły.
Zszedłem na dół dopiero ok. 22-giej. Siedziała na kanapie oglądając jakieś czasopismo. Bez słowa podszedłem do okna, płot był już cały pomalowany.
- Wołałam Cię na kolację, ale chyba muzyka mnie zagłuszyła? Zaraz odgrzeję i zjemy razem.
- Nie jestem głodny. - odparłem sucho, po czym poszedłem do swojego pokoju.
I taka była prawda, choć od rana nic nie jadłem, byłem pełen emocji, które mną targały. Wziąłem lodowaty prysznic, ale i to niewiele pomogło.
***
Następnego ranka wyszedłem z domu przed 6-tą. Cały dzień spędziłem poza domem. Wróciłem do domu po 22-giej. Postanawiając po drodze, że muszę być bardziej oziębły, bo wczoraj to było nic. Usiadłem na kanapie przed telewizorem, a po chwili pojawiła się również ona. Wychodząc ze swego pokoju, spytała:- Hej! Jesteś głodny? Nie wróciłeś na obiad, a dotąd zawsze wracałeś... Odgrzać Ci?
- Nie chcę.
- W porządku. - usiadła na fotelu, zerkając na mnie, zagadnęła - Jak Ci minął dzień? Musiał być bardzo pracowity skoro nie odbierałeś telefonu...
- Nie odbierałem, bo nie miałem ochoty z Tobą rozmawiać.
Jej twarz posmutniała, a ja zacisnąłem wargi, by stłumić chęć przeproszenia jej.
- Rozumiem... - odparła cicho.
Wbiłem wzrok w telewizor, nie wiedząc nawet co oglądam, kontynuowałem mój plan:
- Byłbym wdzięczny gdybyś nie dzwoniła do mnie, gdy jestem poza domem.
- Chciałam tylko spytać o której wrócisz, jak zwykle...
- Nie musisz tego wiedzieć. Nie jesteś moją matką ani nikim ważnym, bym miał Ci się tłumaczyć.
- Przepraszam.
- Idę do siebie, choć tam mogę pobyć przez chwilę sam. Męczy mnie już Twoje towarzystwo, wszędzie Cię pełno. - po tych słowach zniknąłem za drzwiami swojego pokoju.
Nie chciałem jej ranić, ale wiedziałem, że to najlepsze rozwiązanie, by zrazić ją do siebie i nakłonić do wyprowadzki.
***
Nie pomyślałem, że tak szybko osiągnę swój cel... Już następnego dnia zdziwiła mnie cisza i pustka panująca dookoła. Usiadłem na kanapie, a mój wzrok przykuła kartka leżąca na stoliku przed nią. Było na niej napisane tylko kilka zdań:
' Dziękuję Ci za gościnę i za to, że byłeś dla mnie taki miły.
Rozumiem, że moje towarzystwo stało się dla Ciebie uciążliwe, dlatego wracam do mieszkania Jaejoonga.
Ps. Nie martw się. Nie powiem mu, że się od Ciebie wyniosłam.
Aneta. '
Czytając tę kartkę chciałem od razu zerwać się na równe nogi i biec do niej, by ją zawrócić, prosić by wróciła do mojego domu, ale wiedziałem, że nie mogę. Dopiąłem swego... Powinienem być zadowolony, a jednak spacerując po pustym domu już mi jej brakowało. Tak naprawdę to brakowało mi jej już w momencie, gdy przeczytałem liścik, jednak to było najlepsze rozwiązanie. Bolało mnie to jak ją potraktowałem. Wiedziałem, że było jej przykro z tego powodu, ale cóż miałem na to poradzić? Usiadłem powtórnie na kanapie, po czym przeczytałem ponownie liścik od niej. Zerwałem się na równe nogi i pobiegłem do wyjścia, już łapałem za klamkę, by wybiec stąd i biec do niej, jednak skarciłem się w myślach - 'Idioto! Tak jest dobrze! Zostaw to! Nigdzie nie jedziesz!'.
Godzinę później stałem już pod drzwiami mieszkania Jajeoonga. 'Idiota! Kretyn!' - wyzwałem się w myślach. Sam nie wiedziałem jak się tu znalazłem. Rozum mówił mi jedno, a serce co innego i w tym przypadku to ono przeważyło. 'Nic złego się nie stanie jeśli przeproszę ją za swoje zachowanie' - usprawiedliwiałem się przed samym sobą. Nacisnąłem dzwonek do drzwi, a po kilku minutach otworzyła zaskoczona:
- Co Ty tu robisz?
- Mogę wejść?
Zawahała się przez chwilę, ale otworzyła szerzej drzwi. Wszedłem do środka i usiadłem na kanapie.
- Coś do picia?
- Wodę jeśli można.
Poszła do kuchni, a ja układałem sobie w głowie tekst przeprosin. Spojrzałem na zegarek, było po północy. 'No, no... Świetny czas znalazłeś sobie na odwiedziny!'. Postawiła na stoliku, przede mną szklankę z wodą i usiadła obok:
- O co chodzi?
Upiłem łyk wody, następnie powoli zacząłem:
- Chcia... - mój wcześniej układany tekst wypadł mi z głowy - Chciałem tylko przeprosić za moje zachowanie. Nie powinienem był Cię tak ostro potraktować.
- Nie szkodzi. Tylko... - dorzuciła szybko - Wolałabym byś już na samym początku był szczery i powiedział mi wprost, że nie przepadasz za moim towarzystwem, wtedy nie robiłabym Ci kłopotu...
Spojrzałem na nią zastanawiając się, czy naprawdę przez ten jeden raz kiedy byłem niemiły doszła do takich wniosków? Przecież to, że jestem tu teraz świadczy chyba o tym, że mi przykro...? Musiałem zaczerpnąć świeżego powietrza, bez słowa podniosłem się z kanapy i wyszedłem na balkon, a ona podążyła za mną kontynuując:
- Od samego początku kiedy Cię poznałam miałam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy i wydawało mi się, że jesteśmy na dobrej drodze, by to zrobić, a ty z dnia na dzień stałeś się taki oschły... Możesz mi powiedzieć co takiego zrobiłam nie tak? Czy może od samego początku tylko udawałeś sympatię do mnie ze względu na Jaejoonga?
Odwróciłem się do niej, by wyczytać z jej twarzy czy naprawdę wierzy w to co mówi. No, bo jak mogła mówić, że udawałem sympatię do niej? No jak? Nie ogarniałem jak to możliwe, że zawsze miała swoją odpowiedź na wszystko. Patrzyła na mnie z wyczekiwaniem, a kiedy nie odpowiadałem znów zaczęła:
- Powiedź szczerze... Dlaczego mnie nie lubisz?
Wtedy nadszedł kres mojej wytrzymałości. Nie mogłem pozwolić, by tak myślała. Chciałem, żeby w końcu poznała prawdę. I zrobiłem to czego od dawna tak bardzo pragnąłem... Błyskawicznie objąłem ją jedną ręką w talii, drugą dotknąłem delikatnie jej policzka i pocałowałem ją nim zdążyła cokolwiek powiedzieć czy zaprotestować...
Kim Hyun Joong! :O Ojjj to teraz narobił...czuję, że się dopiero będzie działo jak JJ wróci:P Czekam na dalszą część i reakcję Anety!
OdpowiedzUsuńEj, nie! W takim momencie przerwałaś!!
OdpowiedzUsuńHm, jakoś mi się zrobiło szkoda biednego JJ...Mimo, że HJ, cierpi bardziej. Jestem straszna, jednak nie mogę ukryć komu bardziej sympatyzuję, eh. >.<
emikorenai
O nie, co za zakończenie!! :D No idealne. xd
OdpowiedzUsuńTak długo wyczekiwana przeze mnie scena w końcu nastąpiła. xD
Osobiście, jestem za związkiem Hyun x Aneta, ale ja zawsze popieram te bardziej pokręcone i "niemożliwe" związki. :D
Czekam na ciąg dalszy, bo baaardzo mnie ciekawi reakcja naszej Anety. ;DD
Trochę boję się tego jak zareaguje Aneta, bo według mnie Hyun Joong za daleko się posunął. Mógł słowami wyznać Anecie swoje uczucia. Mam nadzieję że wszystko się dobrze skończy.
OdpowiedzUsuńŁohohoh, czemu musiałaś skończyć w takim momencie, jestem ciekawa reakcji Anety na to co zrobił ;D
OdpowiedzUsuńLiterówek niet, a komentarz obiecałam :) , Po pierwsze - no jak to? Długi weekend już się kończy a ciągu dalszego nie ma? Heloł!!!!????? ;)))))) Niektórzy się niecierpliwią!!!! :)))))
OdpowiedzUsuńA uwagi - rozumiem, że HJ cierpi i prawdopodobnie zdobędzie , po wielu staraniach, przeszkodach, zawirowaniach itd. , serce Anety , ale czy konieczne jest to negatywne pisanie o JJ? Bo zbyt wielu dobrych słów o nim to tu nie ma.... A dziewczyna może mieć taki śliczny problem wybierając pomiędzy dwoma równie fajnymi kolesiami. Nie jest konieczne obniżanie wartosci jednego z nich. I to JJ! Więcej litości dla niego proszę. W końcu to taki wrażliwy facet.....
Mam nadzieję, że ten dalszy ciąg to już jutro się znajdzie. To byłoby idealne współgranie z premierą Triangle :))))) za
Co do kwestii Jaejoonga to dla Cb (jako dla jego fanki) każdy jego najmniejszy minus urośnie do największych rozmiarów… :P
OdpowiedzUsuńWiem, że moje opowiadanie czytają same fanki JJ (oprócz jednej) i chcą czytać jaki to on jest słodki, ale gdyby był bez wad jechałybyście jeszcze bardziej po HJ, bo to on i tak już jest tym złym, skoro zakochał się w narzeczonej JJ… Więc w wizji JJ nie powinien być taki nieskazitelny, sorka :P
Ps. Nie mam dostępu do Neta (prócz telefonu) i nie mam jak opublikować kolejnej części :C
Autorka bloga: Milena P.
Po pierwsze - dziękuję za to, ze mimo braku dostępu do netu odpowiedziałaś. Zyczę i Tobie i nam , żeby ten dostęp był jak najszybciej, bo.... no, doczekać się nie mogę ciągu dalszego :) Po drugie - z JJ i Hj to nie tak :). Nie o to mi chodziło. I wcale ( teraz się narażę wielbicielkom JJ ) nie chcę JJ słodkiego,Zdecydowanie nie. On ma wystarczająco dużo innych zalet :) I nie jadę po HJ. Ja po prostu proponowałam Ci rozważenie pojedynku dwóch tak samo interesujących facetów, Bez określania który fajniejszy. O tym powinna zdecydować Aneta, bo to w końcu o jej szczęście chodzi. I gdzieś w trakcie czytania pomyślałam o tym, że czasami trudno nam, kobietom , ocenić którego faceta wybrać, jezeli równocześnie dwóch jest koło nas. Wtedy zaczynamy się zastanawiać czego chcemy i przy którym jak się czujemy. I tą refleksją się po prostu podzieliłam. No,....może trochę zbyt okrojonymi słowami. To była tylko luźna refleksja :)
UsuńA ( no i znowu się naraże, mimo , że sama jestem po stronie JJ ) HJ życzę powodzenia :) I wcale nie jest zły z tego powodu, że się zakochał w dziewczynie przyjaciela. Raczej szkoda mi faceta,...
A na gooddramie jest już pierwszy odcinek Triangle :)))))))))) Już obejrzałam! Mam nadzieję, że drugi będzie równie szybciutko. Trzymam kciuki za Twoje połaczenie z netem .
za
Można wiedzieć skąd masz taki piękny szablon?
OdpowiedzUsuńKiedy nowa notka?!T.T
OdpowiedzUsuńMilena, wracaj szybciutko, bo ta przerwa to dłuuuuuuuuuuuga już bardzo jest :) za
OdpowiedzUsuń