Opowiadanie nr 2 ( część 13 )

Siemanko.
Ta część miała być krótsza, ale doszłam do wniosku, że jak z 3-ech rozdziałów zrobię 2 to nic się nie stanie. xD
+ Znalazłam pracę - straszną. ;/
No i w związku z tym nie wiem jak często będę w stanie dodawać kolejne części...
Mam nadzieję, że tak często jak do tej pory, ale zobaczy się...

Część 13-ta.

Hyun Joong:
                       Początkowo starałem się znikać z domu każdego dnia, by nie spędzać z nią zbyt dużo czasu, lecz im więcej czasu mijało tym coraz częściej zostawałem w domu, by tylko spędzać z nią jak najwięcej czasu. Po upływie pół roku byłem już tak uzależniony od jej towarzystwa, że mój grafik obejmował już tylko pracę i spędzanie czasu z nią. Z domu do pracy, z pracy do domu... I tak to wyglądało. Wyrzuty sumienia już prawie całkowicie dały mi spokój, no bo jak miały mnie dręczyć kiedy prawie zapomniałem o istnieniu Jaejoonga? Przypominało mi się o nim tylko, gdy słyszałem jak rozmawia z nim przez telefon lub gdy sam z nim rozmawiałem, a wtedy czułem się strasznie, nie można tego porównać z niczym. Lubiłem to jak się śmiała, uśmiechała, rumieniła, denerwowała, irytowała, gotowała, wszystko w niej było takie... Inne... Tak bardzo się różniła od innych dziewczyn. Kiedy o coś mnie prosiła, nie potrafiłem nawet odmówić. Uległem jej nawet w sprawie sprzątania i prania. Była niczym radosna siła, która odbierała mi wszystkie zmartwienia, dodając nowych zarazem. Myślałem, że na wzdychaniu do niej, myśleniu o niej i wpatrywaniu się w nią, kończy się moja obsesja. Powstrzymywałem się by nie robić nic głupiego i nie przekroczyć linii, którą sobie wyznaczyłem, lecz coraz gorzej mi to szło... Pewnej nocy piliśmy do późna, a ona rozkleiła się opowiadając mi całą historię o swoim ojcu:
- ... Tak mnie to boli, że już mnie nie kocha, że już mnie nie chce... Jak ojciec może tak postąpić? No jak? - pytała, a z jej oczu płynęły łzy.
 Wtedy po raz pierwszy zrobiłem ruch w jej kierunku, ruch którym było wytarcie łez z jej policzków, niby nic wielkiego, ale od tego zaczęło się moje utrapienie i pragnienie zbliżenia się do niej choćby o krok.
 Tej nocy upiła się tak, że zasnęła na kanapie w salonie, a ja siedząc na drugim końcu kanapy wpatrywałem się w nią, zastanawiając się - 'Co ona mi zrobiła?'. Przekręciła się na lewy bok co sprawiło, że leżało na skraju sofy. Niewiele myśląc, ostrożnie wsunąłem się za nią, od strony oparcia. Delikatnie objąłem ją ręką w talii i przyciągnąłem do siebie, wsuwając jej jednoczenie moją drugą rękę pod głowę, by było jej wygodniej. Na szczęście nie obudziła się. 'Robię to tylko po to, by nie spadła na podłogę.' - tłumaczyłem sobie w myślach, próbując usprawiedliwić się przed samym sobą. Wiedziałem, że tak naprawdę zrobiłem to dla siebie, by choć przez chwilę mieć ją w ramionach, by choć przez chwilę mieć ją blisko. Ta chwila znaczyła dla mnie więcej niż cokolwiek innego. Trzymając ją w objęciach, czułem jej bijące serce na swojej klatce piersiowej, jednocześnie zastanawiałem się czy ona czuje jak wali moje serce w tej chwili. Jednak, była zbyt pijana, by zdawać sobie z tego sprawę. Na szczęście?... Zapach jej włosów był taki przyjemny, marzyłem o tym, by zostać z nią tak na zawsze, by już na zawsze trzymać ją w swoich ramionach. Jednak gdy obudziłem się nad ranem, wiedziałem, że to musi się skończyć, już... Teraz... Nie mogłem dopuścić, by obudziła się w moich ramionach, nie z powodu policzka który zapewne bym dostał, ale dlatego, że byłoby to krzywdzące i dla niej i dla Jaejoonga, a najbardziej dla mnie, bo nie straciłbym tylko przyjaciela, ale również ją. Z nadzieją, że się nie obudzi, wysunąłem delikatnie rękę spod jej głowy i ostrożnie usunąłem się zza jej pleców. Dopiero świtało, wziąłem więc zimny prysznic z nadzieją, że zmyję z siebie poczucie winy, które mi towarzyszyło. Jednak zimna woda nie pomogła nawet trochę. Nie wiedząc co z sobą począć, zabrałem się za robienie śniadania. Kiedy już kończyłem obudziła się:
- Co robisz? - spytała opierając ręce o oparcie sofy, a na nich kładąc głowę.
- Śniadanie. Jak Ci się spało? - spytałem, chcąc wybadać czy czasami nie pamięta tego co zrobiłem.
- Dobrze... A nawet bardzo dobrze. - odparła zadowolona. - Tylko... Miałam dziwny sen... Dziwny, ale przyjemny. - zamyśliła się.
- Opowiedz. - zachęciłem.
- Śniło mi się, że spałam w czyichś ramionach. Pomyśleć by można, że Jaejoonga, ale nie... To uczucie...? Wrażenie...? Czy jak mam to nazwać...? Było zupełnie inne niż to co czuję, gdy on mnie przytula.
 Moje serce raptownie zabiło mocniej. Sam nie byłem w stanie określić co czuję w tej chwili. Z jednej strony - niepokój, z drugiej - ekscytację. Odchrząknąłem, by mój głos brzmiał normalnie, po czym spytałem niby od tak:
- Jak się czułaś? - zerknąłem na nią.
 Zniknęła za oparciem kanapy, kładąc się ponownie, a po chwili namysłu, odpowiedziała:
- Czułam się... Spokojnie, bezpiecznie... Tak jakbym znalazła swoje miejsce na Ziemi... Tak jakby te ramiona były stworzone tylko dla mnie...
 Zacisnąłem ręce w pięści, oddychając głęboko. 'I jak ja mam żyć trzymając się na dystans skoro ona mówi mi takie rzeczy?! W ogóle mi tego nie ułatwia.' - westchnąłem ciężko. By nie wyglądać podejrzanie, postanowiłem kontynuować temat:
- A w ramionach Jaejoonga jak się czujesz?
- Też dobrze, ale inaczej... Z nim nigdy nic nie wiadomo... Jest nieobliczalny. - zaśmiała się.
 Nie byłem w stanie już o nic pytać. Po paru minutach ciszy powtórnie usiadła:
- Z resztą... Nie zwracaj na mnie uwagi. Gadam głupoty. Zazwyczaj w snach się wszystko wyolbrzymia, a ja bredzę jak najęta.
 Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem. Miałem nadzieję, że już skończy ten temat i nie będzie mnie nim już dręczyła. I tak jak chciałem tak się stało... Wstała i poszła do swojego pokoju, a ja zostałem sam, mogąc w końcu normalnie odetchnąć.



***
                          Pewnego dnia wpadła do mnie w odwiedziny moja mama. Aneta mieszkała ze mną już prawie rok, a ona nic o tym nie wiedziała i miałem nadzieję, że tak już zostanie, ponieważ rodzice nigdy mnie nie odwiedzali, zawsze to ja jeździłem do nich. Tego dnia jej wizyta była wielką niespodzianką nie tylko dla mnie, ale i dla niej. Kiedy Aneta otworzyła jej drzwi, ta zaczęła swoje herezje:
- To Twoja dziewczyna? - spytała bez żadnych ogródek, zawstydzając przy okazji Anetę.
- Nie... Dziewczyna mojego przyjaciela. - oznajmiłem, po czym wyprowadziłem ją do ogrodu, by czasem nie zrobiła jej jakiejś przykrości.
- Skoro to dziewczyna Twojego przyjaciela to co tu robi?
- Mieszka. - odparłem szczerze.
- Co?! Jak to?!
- Jaejoong poszedł do wojska i prosił mnie bym zaopiekował się nią podczas, gdy on będzie odbywał służbę.
- I Ty się zgodziłeś?! - oburzyła się. - A co jeśli ktoś się dowie i zrobi z tego skandal?!
- Mieszka ze mną już prawie rok i jeszcze nikt się nie dowiedział, więc pewnie już nikt się nie dowie. Nie masz się czym martwić.
- Mam nadzieję. Już się martwiłam, że to ty związałeś się z taką dziewczyną...
- Z jaką?!... - mimowolnie uniosłem głos.
- Wiesz... Zawsze marzyłam, że ożenisz się z naszą dziewczyną... Mam na myśli Koreankę. - wyjaśniła.
- A co pochodzenie ma do rzeczy?
- Wiele! Koreanki są lepsze pod każdym względem.
 Nie mogłem dłużej trzymać nerwów na wodzy i wybuchłem:
- A Ty skąd to niby wiesz?! Nawet jeśli to nie powinno Cię obchodzić czy zwiążę się z Koreanką czy nie! Powinno być dla Ciebie najważniejsze to bym związał się z kimś kogo kocham! - wziąłem głęboki oddech, próbując się opanować.
- Nie rozumiem dlaczego tak się denerwujesz... W końcu, nie jesteś z nią.
- Dobra. Przestań już drążyć ten temat. - westchnąłem - Po prostu chciałem Ci uświadomić, że nie ty będziesz decydowała o tym z kim się zwiążę, tylko ja. - by nie dać jej szansy na odpowiedź szybko spytałem - Po co w ogóle przyjechałaś?
- To nie mogę już odwiedzić własnego syna?
- To zawsze ja odwiedzałem Was, a nie Wy mnie.
- A ostatnio kiedy u nas byłeś? Kilka miesięcy temu. Nie odzywasz się, chciałam sprawdzić co się z Tobą dzieje.
- Nic, po prostu mam dużo pracy.
- Na to, by odwiedzić rodziców zawsze powinieneś znaleźć czas.
- Gdzie tata?
- Pojechał na badania. Mnie do Ciebie podrzucił pod drodze.
- Coś z nim nie tak?
- Nie. To rutynowe badania.
- To dobrze. - odetchnąłem z ulgą.
- Pójdę już... Widzę, że nie jesteś zadowolony z mojej wizyty.
- Nie... Po prostu... Wyprowadziłaś mnie trochę z równowagi. - wyjaśniłem - Napijesz się czegoś?
- Nie, pójdę już.
 Nie zatrzymywałem jej dłużej. Po odprowadzeniu jej do drzwi, stanęła przede mną Aneta:
- Pokłóciłeś się z mamą? - spytała niepewnie.
- Trochę...
- Przeze mnie?
- Nie, nie przez Ciebie.
- Wiedziałam, że nie powinnam była się do Ciebie przeprowadzać. Jeszcze dziś się wyprowadzę...
- Nie. Przecież powiedziałem, że nie pokłóciliśmy się przez Ciebie. Po prostu mieliśmy różne zdania na pewien temat. - by wybić jej z głowy wyprowadzkę, zaproponowałem pośpiesznie - Robimy ognisko?
 W odpowiedzi uśmiechnęła się nieśmiało, przytakując lekko głową.

                        Tym razem, przy ognisku, była cicha i nie odzywała się prawie wcale.
- Coś nie tak?
- Co? - wyrwała się z zamyślenia - Nie... Wszystko ok. - zapewniła z uśmiechem.
- Na pewno? - upewniałem się.
- Tylko tak sobie myślę, że lepiej będzie jeśli przeniosę się z powrotem do mieszkania Jaejoonga.
- Dlaczego?
- Twoja mama nie była zadowolona, że mnie tu widzi.
- Nie przejmuj się nią. Chyba moje zdanie się tu najbardziej liczy, prawda? A ja chcę byś tu była. - uśmiechnąłem się lekko.
 Nic nie odpowiedziała, zamiast tego zapatrzyła się powtórnie w ogień, więc dodałem:
- Do tego obiecałem Jaejoongowi, że się Tobą zajmę, a jak nie dotrzymam słowa bo SIĘ OBRAZI. - podkreśliłem ze śmiechem ostatnie słowa.
 Wtedy w końcu też się rozweseliła, odpowiadając mi śmiechem.
- Masz rację... Nie możesz tak ryzykować. - pokazała ząbki.
 Wtedy przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie w restauracji i postanowiłem wyciągnąć z niej to co tak bardzo mnie wtedy ciekawiło:
- Odpowiedz mi na jedno pytanie?
- Pewnie. Jakie?
- O co chodziło, gdy Jaejoong w restauracji zabronił Ci mi o czymś mówić?
- Aaa... To... - zaśmiała się. - Wybacz, ale chyba nie mogę Ci powiedzieć.
- Ejj! Nie ma tak! Powiedziałaś, że odpowiesz na moje pytanie... Nie ma wymigiwania.
- No dobrze... - uległa - Powiem, ale obiecaj, że mu nie powiesz!
- Słowo. - odparłem poważnie, kładąc rękę na sercu.
- No więc... - czekałem na dalszą część, ale nie nadchodziła, gdy w końcu - Wybacz, ale nie mogę... - zasłoniła zarumienioną twarz - To zbyt krępujące...
- Powiedz... Proszę... - nalegałem.
 Wzięła głęboki wdech i zza zasłoniętej dłońmi twarzy, wyznała:
- Chodzi o to, że to Ty byłeś moim biasem ultimate. To nic wielkiego, ale on robi z tego wielkie halo. - wywróciła oczami. - Nie dociera do niego, że to on jest moim narzeczonym...
 Zatkało mnie. Nie pomyślałem, że to o to mogło chodzić. Nagle przez moją głowę, przeleciało tysiąc różnych myśli typu - 'Co by było gdyby...? Gdybym miał konto na jakimś portalu społecznościowym? Gdybym to ja poznał ją szybciej?' - moje serce zaczęło bić dziwnym rytmem, poczułem się jakbym coś stracił, lecz sam nie wiedziałem co... Coś czego nigdy nie miałem... Z zamyślenia wyrwał mnie jej głos:
- Może ty mi wyjaśnisz o co mu chodzi?
 Odchrząknąłem, a gdy w końcu doszedłem trochę do siebie, odpowiedziałem:
- Wiesz... Dla nas to oznacza bardzo wiele. Bycie samym biasem jest zaszczytem, a co dopiero ultimate... Fanki, które mają nas za swoich biasów ultimate są dla nas jakby to powiedzieć...? - zamyśliłem się przez chwilę - Najcenniejsze... Myślę, że po prostu uraziło go to, że to nie on był Twoim ultimate... - dodałem cicho.
 Czerwieniła się, a po chwili wybuchła nerwowym śmiechem:
- On naprawdę jest głupi. Jako mój narzeczony nie powinien się przejmować takimi rzeczami.
- No tak. - odparłem bezgłośnie, w końcu miała rację. Wpatrzyłem się zamyślony w ogień, a ona przyglądając mi się podejrzliwie, spytała:
- Coś nie tak?
- Nieee... Wszystko ok. - odparłem ze sztucznym uśmiechem. - Martwię się tylko, że jedna z moich największych fanek nie była jeszcze nigdy na moim koncercie.
- Kiedyś to nadrobię. - puściła do mnie oczko.
 Wstałem i zniknąłem w domu, wracając do niej po paru minutach z gitarą w dłoni.
- Koncert prywatny załatwiony. - oznajmiłem z szerokim uśmiechem.
- Żartujesz? - spytała z iskierkami w oczach.
 Usiadłem na swoim miejscu, naprzeciwko niej i zaśpiewałem przy akompaniamencie gitary, parę wolnych piosenek z mojego repertuaru. Kiedy śpiewałem 'I'm Yours', czułem że już w momencie kiedy pisałem tekst tej piosenki, była ona skierowana do niej, choć jeszcze wtedy jej nie znałem. Siedziała cicho, wpatrzona we mnie błyszczącymi oczyma, a kiedy skończyłem śpiewać zaczęła klaskać i głośno wiwatować moje imię:
- Muszę zrobić duży hałas, byś czuł się doceniony jak na prawdziwym koncercie. - wyjaśniła ze śmiechem.
- Nie no, robisz hałas jak na prawdziwą, wielką fankę przystało. - odparłem uśmiechając się nieśmiało.
- Trudno się gra na gitarze? - spytała, wpatrując się w instrument.
- Nie. To znaczy... Ja się szybko nauczyłem, więc chyba nie aż tak trudno. Chcesz spróbować? - zachęciłem, podchodząc do niej, by wręczyć jej gitarę.
- Nie zepsuję? - zaśmiała się, przejmując ją ode mnie.
- Pewnie, że nie. - zapewniłem, po czym usiadłem na ławce obok niej.
- Co mam robić?
- Musisz przytrzymać palcami odpowiednie struny, a drugą ręką po prostu je szarpać. Musisz mieć do tego sprawne palce.
- Które struny mam przytrzymać?
- Trzymaj te które chcesz, zobaczymy jak Ci pójdzie bez lekcji. - zachęciłem z uśmiechem.
 Niepewnie szarpnęła struny, niezdarnie operując palcami, a wokół rozległ się straszny hałas. Parsknąłem śmiechem, a ona westchnęła, przyznając:
- Nie potrafię.
- No coś ty... Jesteś genialna! - zawołałem ze śmiechem.
- Wredniak. - wytknęła mi język.
- Pozwól, że Ci pomogę... - otoczyłem ją ramieniem, układając jej palce na odpowiednich strunach, a drugą dłonią złapałem jej drugą rękę, po czym szarpnąłem nią kilka razy struny.
- Waaa! Potrafię! - zawołała podekscytowana, po czym podniosła na mnie wzrok, w tej chwili nasze twarze dzieliło już tylko kilka centymetrów. Jej oczy - hipnotyzowały mnie, a usta - kusiły. Już wcześniej było wiele takich chwil, w których marzyłem o tym, by ją pocałować, jednak teraz... Przez tę nieznośnie małą, a jednocześnie tak wielką odległość, która nas dzieliła, nie byłem w stanie myśleć już o niczym innym. Na szczęście bałem się pokonać choćby milimetr, by zbliżyć się do niej. Jej wzrok przez chwilę padł na moje usta, wtedy pomyślałem, że może ona też pragnie tego pocałunku tak samo jak ja, jednak nie minęło parę sekund, gdy spuściła wzrok na gitarę:
- Eee... Pokażesz mi jak zagrać inny dźwięk?
 Oszołomiony zabrałem pośpiesznie swoje ręce, a następnie wstałem. Starając się nie patrzyć na nią, odpowiedziałem cichym i stłumionym głosem, jedynym na jaki było mnie stać w tej chwili:
- Innym razem... Pójdę już... Dobranoc.
- Dobranoc... Miłych snów. - odpowiedziała cicho.
 'Miłych snów?' - jak mogła mi tego życzyć? Czułem przy niej tak wiele, a nie mogłem jej tego powiedzieć ani nawet pokazać, a ona jeszcze mnie dręczyła... Ale nie dręczyła mnie tylko ona, ale i moje serce i umysł, w których kotłowały się różne uczucia i myśli o niej. Do tego sumienie nie dawało mi spokoju. Nie rozumiałem jak mogłem czuć się tak w stosunku do narzeczonej jednego z moich najlepszych przyjaciół.
                     Tej nocy nie mogłem zmrużyć oka. Leżałem przekręcając się z boku na bok. Zadręczałem się myślami o niej, o Jaejoongu oraz pragnieniem bycia z nią, dotykania, całowania, trzymania w ramionach. Dusiłem się przez ten natłok uczuć, z których nie mogłem się uwolnić. Myślałem o tym, by jednak prosić ją o to, by się wyprowadziła. Nie wiedziałem bowiem, jak długo będę w stanie kontrolować swoje uczucia. Jedyne czego byłem pewny to to, że nie mogę zranić ani jej ani Jaejoonga. Jednak byłem zbyt wielkim egoistą, by odciąć się od niej, zabronić sobie widywania jej, przebywania w jej obecności. Dlatego uznałem, że tak długo jak nie przyznam się przed samym sobą, że się w niej zakochałem, będę w stanie kontrolować to co się stanie, lecz mimo iż nie chciałem przyznać głośno, że ją kocham, w środku wiedziałem, że jest inaczej.

***
                      Nadeszła niedziela... Siedzieliśmy razem przy obiedzie, a ona wyglądała na nieobecną.
- Dziwnie wyglądasz. - zagadnąłem - Coś się stało?
- Nie... Źle spałam.
- Dlaczego? Coś Cię trapi?
- Jaejoong nie odzywa się od kilku dni...
- Na pewno niedługo zadzwoni, nie martw się.
- Mam nadzieję... - westchnęła bawiąc się widelcem.
 Po paru minutach ciszy, nagle wypaliła:
- Tak w ogóle to dziwi mnie pewna rzecz...
- Jaka?
- Dlaczego jesteś sam?
 Z wrażenia aż podskoczyłem, a moje serce zabiło nerwowo. Tak zaskoczyła mnie tym pytaniem, że sam nie wiedziałem co jej odpowiedzieć, po chwili wahania jednak odpowiedziałem powoli:
- Po prostu... Nie mogłem znaleźć tej jedynej...
- Widocznie kiepsko szukasz. - zaśmiała się - Musisz się bardziej przyłożyć.
 'Już to zrobiłem.' - pomyślałem gorzko, zapatrzony w jej twarz. Bezwiednie wyciągnąłem ku niej rękę i dotknąłem lekko jej policzka, który był tak delikatny. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, jednocześnie rozchyliła lekko wargi, które lekko zadrżały pod moim dotykiem. Musnąłem delikatnie kciukiem jej dolną wargę, a coś we mnie krzyknęło - 'Co ty robisz?!'. Wtedy otrząsnąłem się, zabierając rękę.
- Ubrudziłaś się czymś... - wytłumaczyłem, po czym podrapałem się w łepek.
 Widząc, że nie odrywa ode mnie wzroku, wstałem pośpiesznie zbierając naczynia.
- Zostaw. Ja to zrobię. - poleciła cicho, a ja jak kazała tak zrobiłem. Zamiast tego poszedłem do ogrodu, przeklinając się w myślach.
                        Po jakichś pół godziny rozległ się dzwonek do drzwi:
- Otworzę! - zawołała z wnętrza domu.
 Po chwili usłyszałem jej radosny okrzyk:
- Co Ty tu robisz?!
 Poszedłem zobaczyć kto to, a w drzwiach zobaczyłem Jaejoonga tulącego ją do siebie.
- Udusisz mnie. - zaśmiała się.
- Jaejoong?... - spytałem z niedowierzaniem.
- Siema stary! - zawołał wesoło i podszedł przywitać się ze mną.
- Co Ty tu robisz? - spytałem nie wierząc, że tu jest.
- Przyjechałem Was odwiedzić. Nie wiem czy pamiętacie, ale dziś mija dokładnie rok od czasu kiedy wstąpiłem do wojska. Mam nadzieję, że przenocujesz mnie dziś? - spytał ze śmiechem.
- Pewnie...

                         Zrobiliśmy sobie ognisko. Przez cały czas nawijał tylko Jaejoong, opowiadając jak to mu ciężko w wojsku. Poinformował nas nawet, że za pół roku kończy służbę.
- I niby jak to zrobisz, geniuszu? - spytałem.
- Mam plan, ale nie pytajcie jaki, bo to tajemnica.
- Jak chcesz... - nie nalegałem dłużej.
 Siedziałem naprzeciwko nich gotując się w środku. JJ cały czas ją obściskiwał i szeptał coś na ucho, a raz nawet starał się ją pocałować, ale powstrzymała go, pouczając, że nie są sami... Byłem jej za to wdzięczny, bo choć tłumaczyłem sobie w myślach, że - 'To przecież jej narzeczony, a mój przyjaciel. Nie mam prawa do tych uczuć, a nawet do zazdrości...' - to i tak to nic nie dawało, więc zaciskałem dłoń w pięść, by stłumić irytację. Ok. 22-giej Jaejoong oznajmił wyraźnie podkreślając ostatnie słowa:
- Wybacz stary, ale chcę spędzić trochę czasu z moją przyszłą żoną NA OSOBNOŚCI...
- No to... Ja Was zostawię... - podniosłem się powoli, by wrócić do domu. - Przygotuję Ci pokój. Zajmiesz ten naprzeciwko siłowni.
- Oszalałeś?! - wybuchł śmiechem, a po chwili dodał zadowolony - Będę spał u Anety.
 Wstrzymałem oddech nie wierząc w to co słyszę, spojrzałem na nią, była lekko zaskoczona. Wtedy JJ wstał i pociągnął ją za rękę w stronę domu.
- Dobranoc. - oznajmił wyszczerzając do mnie zęby.
 Stałem wryty w podłogę, nie wiedząc co robić. Do tej pory starałem się nie myśleć o tym, że jest jego także w TEN sposób. Nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że ją miał i będzie miał również tej nocy. Na samą myśl o tym zacisnąłem mocniej dłonie w pięści. Odwróciłem się do nich, by spojrzeć jak odchodzą, wtedy odwróciła się do mnie z cichym:
- Dobranoc.
 Nie odpowiedziałem jej. Czułem się jakbym stracił głos. Coś w środku zaczęło mnie dusić.
                         Spędziłem na dworze, w samotności, jeszcze 2 godziny. Nie wiedząc co z sobą zrobić, grzebałem kijem w dogasającym ognisku. Czułem jakbym się dusił. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Poszedłem do swojego pokoju i usiadłem na łóżko, po czym wbiłem wzrok w ścianę, która dzieliła nasze pokoje.
- Proszę... Powiedź, że tego nie robicie... - gadałem do siebie, wpatrzony w ścianę - Powiedź, że nie dajesz mu się dotykać... - złapałem się za głowę, mając nadzieję, że przynajmniej tak choć trochę zagłuszę myśli, które mnie dręczyły. Miałem ochotę zacząć krzyczeć, ale nawet tego nie mogłem. Podszedłem do ściany dzielącej nasze pokoje - 'Może jak posłucham to coś usłyszę i dowiem się czy TO robią?'.
- Jestem chory. - stwierdziłem prawie od razu.
 Spojrzałem na zegarek, była już i dopiero po 2-giej. Już, ponieważ minęło już tyle czasu odkąd poszli do pokoju. Dopiero, ponieważ do świtu było jeszcze bardzo daleko. Nie mogąc już sobie poradzić z samym sobą, wyjąłem z szafki ukrytą paczkę papierosów, którą zostawiłem sobie na czarną godzinę, która dla mnie właśnie nastąpiła. Od kiedy rzuciłem palenie, miałem nadzieję, że już nigdy nie wezmę papierosa do ust, lecz czułem, że w tej chwili nic innego nie jest w stanie mi pomóc.
 Wyszedłem z pokoju, skierowałem się do barku z którego wyciągnąłem butelkę z jakimś trunkiem, nawet nie zwracając uwagi na to jaki to trunek. Kiedy byłem już na zewnątrz dorzuciłem drewna do dogasającego ogniska, co sprawiło, że ogień znów się wzniecił. Nalałem sobie alkoholu do szklanki, zapaliłem papierosa i mocno się nim zaciągnąłem. Mimo że wokół robiło się coraz zimniej, mnie to nie przeszkadzało. Spędziłem noc przy dogasającym ognisku w towarzystwie papierosów i alkoholu. Nawet nie wiedząc kiedy - zasnąłem.

8 komentarzy:

  1. No no 13 część i JJ wrócił :D Zawsze wiedziałam, że 13 to szczęśliwa liczba!
    ale Hyun Joong wykonujący "I'm yours"...romantycznie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę szkoda mi Hyun Joonga, ale fajnie że Jaejoong zamierza wrócić. Fajnie się wszystko toczy jest miło i pięknie ale mam jakieś złe przeczucie że stanie się coś złego.

    OdpowiedzUsuń
  3. ale mi szkoda Hyuna. ;( musi się powstrzymywać, znosić to wszystko...
    lubię JJ'a, ale Hyun to mój ulubiony bohater i mu kibicuję! mam ukrytą nadzieję, że jednak coś się wydarzy. c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż ktoś go lubi! :D
      Nawet nie wiesz ile radości mi tym sprawiłaś ;]

      Usuń
  4. Trochę szkoda KHJ, ale to było zabawne jak JJ poszedł z Anetą do pokoju, a on się przejmował, żeby się nie przytulali, całowali, ani nic innego nie robili xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Obserwuje. Dawno szukalam bloga o tematyce JJ z opowiadaniem hetero. ^^Wreszcie znalazlam i bardzo sie ciesze :D Mam nadzieje, ze wkrotce napises dalsza czesc, bo nie moge ju sie doczekac. Takze pamietaj, ze masz nowa czytelniczke XD
    p.S Pardon za brak polskich znakow, komp mi dzisiaj szwankuje :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że znalazła się kolejna czytelniczka. ;]
      Mam nadzieję, że moje opowiadanie Ci się nie znudzi. xD

      Usuń
  6. nie miałam czasu, żeby Ci te literówki wskazać , ale nareszcie chwila. Tylko dwie! :) Jedna śmieszna, masz "leżało na skraju sofy", a skoro to Aneta to powinno być "leżała". Druga " " dotrzymam słowa bo się obrazi" , a powinno być "to się obrazi ". A komentarz pod następną częścią :) za

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze są dla mnie naprawdę cenne, więc jeśli czytujesz moje posty, proszę o zostawienie po sobie śladu w komentarzu. ;]

Jeśli znajdziesz jakieś błędy lub literówki, będę wdzięczna za wytknięcie mi ich bym mogła je poprawić ;]

Ps. Jeśli masz zamiar mnie skrytykować, proszę o dodanie komentarza ze swojego konta na bloggerze, ponieważ 'anonimową' krytykę uważam za zwykłe, tchórzliwe hejtowanie.

Szablon autorstwa StrayHeart z unfaithful-heaven