Opowiadanie nr 1 ( część 3 )

Siemanko xD
Pod 1-wszą częścią miałam kilka komentarzy, więc miałam nadzieję, że moje opowiadanie nie jest aż takie kiepskie i ktoś je będzie czytał, jednak ostatnio, 2-gą część skomentowała tylko jedna osoba, więc jestem zawiedziona ;c Z tego co wiem, moje opowiadanie czytają napewno 3 osoby, a miałam nadzieję na to, że znajdzie się trochę więcej czytelników. ;c Więc jeśli ty też czytasz, a nie wiem o tym, proszę zostaw po sobie ślad, bym wiedziała, że nie produkuję się tylko dla tych 3-ech osób ;]


'Wymarzony pocałunek'

Część 3-cia.

             Po zakończeniu zajęć Max szybko się spakował i odwrócił w moją stronę :
- Przepraszam, ale nie mogę Cię dziś odprowadzić.
  'Co?! Dlaczego?! Idzie odprowadzić Yuri czy po prostu się z nią umówił?' - ta myśl sprawiła, że coś zakuło mnie w sercu... Nie chciałam być wścibska i dać po sobie poznać o czym myślę, więc postanowiłam grać :
- W porządku - odpowiedziałam z uśmiechem - W końcu nie jesteś moją niańką - puściłam mu oczko
- No tak, ale Twoim ochroniarzem tak - odparł z uśmiechem - Głupio się czuję, że nie będę mógł Cię już odprowadzać...
 'Co?! Czy to miało znaczyć, że już wcale nie będzie mnie odprowadzał?' - pomyślałam z przerażeniem. 'To napewno z powodu Yuri! czyżbym zbliżyła ich do siebie rano?' - te myśli zaczęły mnie dręczyć od środka, wtedy przypomniałam sobie "dziś" i śmiech tej wiedźmy. 'Jednak to prawda! Idą gdzieś razem! Jeśli dzięki mnie zostaną parą to chyba umrę!' - zachciało mi się płakać, ale uśmiechnęłam się sztucznie, po czym odpowiedziałam :
- Rozumiem, w końcu też masz swoje życie i swoje sprawy. Rano przychodzę sama to wracać też mogę sama
- Ale nie gniewasz się? - zerknął mi w oczy
- Nie... No coś ty - zapewniłam z uśmiechem
- W takim razie ok, do poniedziałku - uśmiechnął się i wyszedł z klasy



            Wolno zebrałam książki do torby i ruszyłam powoli w drogę powrotną do domu. 'To napewno z powodu Yuri. Gdyby nie to nic by się nie zmieniło, teraz odprowadzał by mnie, a tak to jej dotrzymuje teraz towarzystwa... Sama jestem sobie winna.' - przeklinałam w duszy samą siebie. 'Jaka ja jestem głupia! Po co ja mu się skarżyłam rano?! Pewnie Yuri opowiedziała mu całą historię, wszystko co jej odpowiedziałam, nawyrzucała mu, że to ona go kocha od początku szkoły średniej, a gdy on uświadomił sobie, że może ją stracić, zrozumiał że też mu na niej zależy' - wzdychałam z żalem. Serce jakoś dziwnie mnie bolało, jeszcze nigdy nie czułam się tak źle, nawet wtedy gdy musiałam zostawić moich przyjaciół i zmienić szkołę. Chyba wpadłam po uszy... Miłość od pierwszego wejrzenia? Myślałam, że to się nie zdarza, a to musiało trafić akurat mnie, żeby było to chociaż odwzajemnione uczucie, a nie platoniczne... - westchnęłam ponownie.
- Znów wzdychasz, aż się Ziemia trzęsie - usłyszałam za sobą
 Obejrzałam się : 'To Kim, znów chce mi dokuczyć' - skrzywiłam się w sztucznym uśmiechu. Podszedł do mnie bliżej i ruszyliśmy przed siebie.
- Coś się stało? - spytał od niechcenia
- Nie... - po namyśle, doszłam do wniosku, że nic się nie stanie jeśli mu się wygadam, w końcu wie co czuję do Maxa i potrafi trzymać język za zębami, a mi przynajmniej spadnie ciężar z serca i trochę mi ulży. - właściwie to...
- Gadaj - westchnął - nie mamy całego dnia.
- No więc... - wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić szybko, wraz z wydychanym z płuc powietrzem - w skrócie to : Max, powiedział że nie będzie mnie już odprowadzał po lekcjach.
  Zapadła cisza, po chwili spojrzałam na twarz Kima, by sprawdzić jego reakcję, ku mojemu zaskoczeniu, zauważyłam, że stara się powstrzymać śmiech.
- Co?! - wypaliłam ze złością
 Wtedy nie wytrzymał i parsknął śmiechem :
- I Tylko dlatego wyglądasz jakby Cię z krzyża zdjęli? - brechtał się na cały głos - Co? Sama nie potrafisz do domu trafić? - nabijał się
 Myślałam, że nie wytrzymam i go kopnę w te jego 4 litery, ale powstrzymałam się i postanowiłam wytłumaczyć mu dokładnie, co  mnie tak martwiło.
- Nie! Po prostu... Dręczy mnie to, że on teraz jest z Yuri. - spuściłam głowę, bo ponownie zrobiło mi się smutno
- Jeny... - westchnął jakby męczyła go ta rozmowa - I skąd o tym wiesz? - spojrzał na mnie
- Nie wiem, tak mi się wydaje? - skrzywiłam się lekko
- Dlaczego... wy, dziewczyny, zawsze obstawiacie najgorsze?
  Po tych słowach, w moim sercu obudził się płomyk nadziei, a coś we mnie zaczęło krzyczeć 'On coś wie!'. Spojrzałam na niego i spytałam prosto z mostu:
- Ty coś wiesz? Gdzie jest teraz Max?
 Westchnął ze śmiechem.
- No... Mów - zachęciłam, ciągnąc go za rękaw.
- Nie zaśniesz dziś jeśli Ci nie powiem, co? - spytał ze śmiechem
- Żebyś wiedział! Nie bądź taki i mów! Proszę...
- Dziadkowie Maxa prowadzą restaurację. Ostatnio jego dziadek trochę gorzej się czuje, więc Max zaoferował się, że w czasie wolnym będzie wpadał i pomagał.
  Słysząc to, kamień spadł mi z serca, uśmiechnęłam się sama do siebie.
- No wiesz... - usłyszałam zbulwersowany ton - Cieszysz się, że jego dziadek źle się czuje, a on musi harować? - patrzył na mnie ze szczerym zdziwieniem
  Zrobiło mi się głupio, tak się cieszyłam, że Max nie jest teraz z Yuri, że nawet nie zwróciłam uwagi na tragizm sytuacji...
- Nie, to nie tak! - pośpieszyłam z wyjaśnieniem, ale mi przerwał
- Tylko cieszysz się, że to nie z powodu Yuri Cię olał? - uniósł brew
- Dokładnie - potwierdziłam zawstydzona - Ale... Jak to jest, że ty wszystko o wszystkich wiesz? - spytałam zaciekawiona
- Tego to już się nie dowiesz - wytknął mi język
- Dobra, niech Ci będzie... Dziś już dość od Ciebie wyciągnęłam. Swojego źródła wiedzy już nie musisz mi zdradzać - uśmiechnęłam się szczerze
- Nawet gdybyś błagała, nie powiedziałbym Ci.
- Tak wgl. to czemu dziś jesteś na pieszo? - rozejrzałam się jakby motor miał sam za nim jechać
- Mój rumak się zepsuł - skrzywił się
- Rumak? - wyszczerzyłam oczy - Czym zasłużył sobie na to miano?
- Tym, że książę na nim jeździ - wyszczerzył zęby
  Zaczęłam się śmiać, bo wiedziałam, że żartuje. Miałam ochotę mu dogryźć, ale za dzisiejsze wspaniałe informacje, postanowiłam tego nie robić.
  Doszliśmy do skrzyżowania.
- Cześć. - Rzucił, po czym skręcił w prawo.
  Obejrzałam się na niego, zdezorientowana.
- No co? - spytał - Chyba nie myślałaś, że od dziś ja Cię będę odprowadzał - wytknął mi język po raz enty dzisiaj
- Pewnie, że nie - odpowiedziałam mu tym samym - Narazie...

            Szłam przed siebie, podskakując z radości, że to jednak nie z powodu Yuri, Max nie będzie mnie odprowadzał. Nagle w mojej głowie pojawiła się nowa myśl 'Ona o wszystkim wiedziała...Wiedziała, że Max odprowadza mnie po zajęciach i dlaczego dziś mnie nie odprowadzi, więc postanowiła zasiać we mnie wątpliwość tym "dziś", żebym dręczyły mnie myśli, że jest z nią. Co za Małpa!' - kopnęłam ze złością, puszkę leżącą na chodniku. 'Chwileczkę...' - zamyśliłam się 'ale dlaczego Max jej powiedział, co się dzieje, a mi nie?' - na myśl o tym, zrobiło mi się trochę przykro. 'No tak... w końcu znają się od kilku lat, a mnie od tygodnia... Może jeszcze, nie ufa mi wystarczająco, by mówić mi o swoich zmartwieniach?' - znów zrobiło mi się smutno, lecz potrząsnęłam głową, by odegnać od siebie te myśli i nie zadręczać się nimi przez cały weekend. By odgonić niechciane myśli zaczęłam sobie nucić pod nosem.


             Przez cały weekend zastanawiałam się 'Co mam począć?!'. Potrzebowałam przyjaciółki. Nie mogłam dusić w sobie cały czas wszystkich uczuć i zmartwień, musiałam mieć kogoś komu mogłabym się wygadać. 'Mama? - odpada, o wszystkim mówi tacie, a nie chcę żeby wiedział o mnie każdy szczegół, W klasie też nie mam co liczyć na to, że znajdę jakąś przyjaciółkę, a to wszystko dzięki wiedźmie Yuri.' - zacisnęłam pięści, na samą myśl o tej małpie. 'Z Maxem się przecież nie zaprzyjaźnię, bo w tej znajomości liczę na coś więcej, a gdyby nawet to: jak wyglądałaby nasza przyjaźń? Nawijałabym mu o nim samym? Śmiesznie to brzmi, a co by było jakby miało to miejsce naprawdę' - śmiałam się z samej wizji tego. W końcu, lampka nad moją głową zabłysła, rozwiązanie miałam tuż pod nosem, a dopiero po długich medytacjach je dojrzałam : 'KIM! To jest to!' - aż pstryknęłam palcami z zadowolenia.'Wie dużo, mówi bez ogródek, nie kłamie... No chyba, że w wyjątkowych sytuacjach no i potrafi dotrzymać tajemnicy! Faktem jest też, że potrafi nieźle działać na nerwy, ale lepszego rozwiązania nie znajdę. W poniedziałek trzeba będzie z nim o tym pogadać. Postanowione.' - byłam dumna z rozwiązania jakie znalazłam 'w końcu wie o moim uczuciu do Maxa i już raz mu się wygadałam, a on mi pomógł, więc będzie idealny na to miejsce.' Kiedy już udało mi się znaleźć rozwiązanie mojego największego problemu, znów mogłam skupić się na myśleniu o Maxie, zamykałam oczy i przywoływałam do siebie jego obraz, tego jak się uśmiecha, jak na mnie patrzy, i znów motylki w moim brzuchu zaczynały latać jak szalone. Modliłam się, by weekend skończył się jak najszybciej, bym znów mogła go zobaczyć.


              W poniedziałek rano, byłam w szkole dużo wcześniej, tak jak w zeszły piątek. Łapiąc klamkę od głównych drzwi szkoły, w mojej głowie zabrzęczał, tak jakby alarm 'Yuri!!!'. 'Racja... Nie chcę narazić się na spięcie z samego rana.' - pomyślałam z przestrogą. 'Poczekam na Maxa przed szkołą, a może, jeśli będę miała szczęście, będzie szedł Kim i uda mi się zrealizować mój plan.'

             Jednak żadnego z nich nie było nigdzie widać. Dopiero 10 minut przed rozpoczęciem lekcji, zauważyłam, że bramę szkoły przekroczył Max. Zastanawiałam się czy wyjść po niego czy lepiej poczekać? Jednak doszłam do wniosku, że nie wytrzymam, stać tak w miejscu i ruszyłam w jego kierunku. Gdy szłam tak w jego stronę, czułam się niezręcznie, jednak, gdy dzielił nas już tylko kawałek, on spojrzał na mnie i uśmiechnął się ciepło, co sprawiło, że odzyskałam pewność siebie. Gdy przyjrzałam się lepiej jego twarzy, dostrzegłam, że jest zmęczony, miał podkrążone oczy i był niewyspany. Było mi go tak strasznie szkoda, że miałam ochotę zanieść go do szkoły na własnych rękach i choć jestem słaba, dla niego znalazłabym w sobie tyle siły.
- Cześć Ambi
- Hej, widzę, że mam nową ksywkę... - odpowiedziałam zadowolona
- Jeśli Ci się nie podoba to powiedz - spojrzał na mnie
- Nie, oczywiście, że mi się podoba. Z resztą, ty możesz mówić jak Ci się tylko podoba - stwierdziłam na głos, choć miałam zamiar, powiedzieć to tylko w myślach.
  Spojrzałam na niego, by sprawdzić jego reakcję, uśmiechał się szeroko. Szliśmy powoli w stronę szkoły, gdy w końcu zebrałam w sobie tyle odwagi, by spytać :
- Dzieje się coś złego?
- Skąd ten wniosek? - spojrzał na mnie, lekko zaskoczony
- Bo mój ochroniarz coś kiepsko dziś wygląda... - puściłam do niego oczko
- I boisz się, że nie będzie miał siły Cię bronić? - dokończył za mnie ze śmiechem
- Nie, tylko się o niego martwię - przyznałam szczerze - Nie chcę być wścibska... - pośpieszyłam z wyjaśnieniem, ale mi przerwał :
- Mój dziadek źle się czuje, muszę odciążyć go trochę, więc pomagam w jego restauracji w czasie wolnym. Było ok, ale wczoraj wysiadł skuter i musiałem latać na pieszo po całym mieście, by dostarczyć zamówienia. Później musiałem posprzątać cały lokal, skończyło się na tym, że spać położyłem się dopiero po 1-wszej. Jestem wykończony... - westchnął
 Było mi go strasznie szkoda, ale jednocześnie cieszyłam się, że powiedział mi o wszystkim. 'Więc Yuri nie jest dla niego wyjątkowa, skoro mi też wszystko wyznał' - pomyślałam z zadowoleniem.
- Może mogłabym Ci jakoś pomóc? - zaproponowałam - Może mogłabym pomagać razem z Tobą?
  Cieszyłam się na samą myśl, że spędzałabym z nim dużo więcej czasu i mogłabym go odciążyć, więc czekałam w napięciu, z nadzieją, że się zgodzi. Spojrzał na mnie ze szczerym uśmiechem :
- Nie, dziękuję, poradzę sobie. - mówił z przekonaniem - Dziś ma przyjść nowy skuter, więc już nie będzie tak ciężko jak wczoraj, ale wielkie dzięki za chęci - uśmiechnął się tak ciepło i słodko, że miałam ochotę zapiszczeć z wrażenia, jednak się opanowałam.

                Weszliśmy razem do klasy, na szczęście nie spóźniliśmy się tak bardzo, nawet nie 10 minut. Gdy Yuri zauważyła, że przyszliśmy razem zrobiła się czerwona jak burak 'Tak, wściekaj się, wściekaj.' - myślałam, uśmiechając się do niej z triumfem.

               Dziś, nie licząc ranka, prawie wcale nie rozmawiałam z Maxem, na przerwach spał, a ja nie miałam serca go budzić, budziłam go tylko, gdy zaczynała się lekcja, lub gdy przysypiał na lekcjach. Miałam nadzieję, że chociaż uda mi się pogadać z Kimem, lecz  nie miałam okazji, znikał gdzieś na każdej przerwie.

               Po lekcjach, stałam przed szkołą czekając na Kima, kiedy wyszedł, po jego twarzy poznałam, że był zaskoczony moim widokiem.
- Max już poszedł, zdaje się, nawet wychodził z Tobą, więc na co czekasz? Na Boże narodzenie? Czy może boisz się, tak późno, sama wracać do domu?
- Po pierwsze: czekam na Ciebie. Po drugie: wiem, że Boże Narodzenie jest w grudniu, aż taka głupia nie jestem, a po trzecie: dopiero 20-sta, dla mnie 'późno' zaczyna się o 22-giej.
- Czekasz na mnie? Po co? - otworzył szeroko oczy, ze zdziwienia.
- Myślałam, że Ty będziesz się bał wracać TAK PÓŹNO, sam do domu, więc chciałam Cię odprowadzić - wyszczerzyłam zęby, tak samo jak to on miał w zwyczaju
- Dobra, dobra - westchnął - Gadaj co chcesz? - spojrzał na mnie
- Pogadać.
  Westchnął powtórnie, po czym ruszył przed siebie:
- Ej! - wrzasnęłam z oburzeniem
  Zatrzymał się i obejrzał na mnie :
- No co? Możemy gadać w czasie drogi co nie?
- No tak... - podeszłam do niego i zaczęliśmy iść krok w krok - myślałam, że jesteś motorem i idziesz na parking, a mnie olejesz i nie pogadamy - wytłumaczyłam
- Jeszcze go nie naprawiłem i raczej szybko nie naprawię...
- Dlaczego?
- Brak czasu.
- Czym jesteś taki zajęty? - spojrzałam na niego
- Czymś... Co? Książkę piszesz?
- No i po co ta ironia? Tylko grzecznie pytam...
- Dobra już... o czym chciałaś gadać?
- No więc... Chcę... - wzięłam głęboki wdech - żebyśmy się zaprzyjaźnili. - głupio mi było teraz na niego patrzeć, ale gdy się zatrzymał, byłam ciekawa jego reakcji więc spojrzałam.
  Był szczerze zaskoczony, spytał powtórnie jakby nie słyszał za pierwszym razem :
- Co Ty chcesz?
- Głuchy jesteś? - zbulwersowałam się - Powiedziałam, że chcę się z Tobą zaprzyjaźnić. - wyszczerzyłam zęby w wymuszonym uśmiechu
- Zapomnij - ruszył przed siebie
- Ale dlaczego nie? - dorównałam mu kroku
- Mam dość przyjaciół, więcej mi nie potrzeba.
- Ale mi tak! - zaprotestowałam.
-  I to ma mnie zachęcić do zaprzyjaźnienia się z Tobą? - przystanął i spojrzał na mnie z pobłażliwym uśmieszkiem
- Zrozum... Wśród dziewczyn, przyjaciółki nie znajdę, przez Yuri... Sam wiesz.
- I dlatego ja jestem kołem ratunkowym? Wiesz, że nie masz do kogo iść to przychodzisz prosić o to mnie? - spojrzał na mnie poirytowany.
- Nie! Przyszłam do Ciebie, bo jesteś w porządku. Jesteś szczery, wszystko wiesz...
  Przerwał mi :
- "Wszystko wiem"? - zacytował - Więc oczekujesz, że będę z Tobą plotkował? - zaśmiał się głośno
- Nie o to mi chodziło! - skrzywiłam się - Po za tym, potrafisz dotrzymać tajemnicy...
  Przerwał mi ponownie :
- Więc, żebyś się ode mnie odczepiła, wystarczy, że powiem Maxowi, że się w nim bujasz? - poruszył dwukrotnie brwiami z cwanym uśmiechem na ustach
- Nie zrobiłbyś tego - odpowiedziałam pewnie
- Skąd wiesz? - Spytał pewnie, co sprawiło, że się zawahałam.
- Ok, dobra... Może i byś powiedział, ale tego nie zrobisz, bo dobrze wiesz, że to musi pozostać tajemnicą...
- Pff... Chyba sobie żartujesz - spojrzał na mnie z politowaniem - Przecież on już wie.
- Co?! Skąd?! - wykrzyknęłam w panice
- Tak się do niego ślinisz, że kałuże stoją i myślisz, że tego nie zauważył? - śmiał się w głos.
  Odetchnęłam z ulgą, ale po chwili dotarło do mnie, że znów się ze mnie nabija, w odwecie walnęłam go pięścią w ramię.
- Ała! - wykrzyknął zaskoczony.
- To za karę - wytknęłam mu język - Tak a propos to, widzisz? Już zachowujemy się jak przyjaciele . Żartujemy z siebie nawzajem, bijemy się... Tzn. Ja Ciebie biję, bo ty mnie nie możesz... - odpowiedziałam pewnie
- Dlaczego nie? - obruszył się.
- Ponieważ jestem dziewczyną - wytknęłam mu język z triumfem.
- Przyjaciele mają równe prawa! - zaprotestował.
- Ale ty jesteś dżentelmenem i nie bijesz kobiet - uśmiechnęłam się, pewna swego.
- No... Tu nie mogę zaprzeczyć... - skrzywił się z westchnieniem, po czym dodał - ale my i tak przyjaciółmi nie będziemy.
- No, ale dlaczego?
- Bo kto by chciał za przyjaciółkę, taką paplę jak ty?
  Otworzyłam buzię ze zdziwienia, po czym powtórnie go uderzyłam.
- Wcale tak dużo nie gadam! - zaprotestowałam.
- Jak to nie?! Normalnie to szedłbym do skrzyżowania, gdzie skręcam w prawo, a ty prosto z 5 minut, a dziś? Już minęło 15, a jeszcze nie jesteśmy w połowie drogi. No i nie liczyłem tego czasu co nawijałaś pod szkołą. I czyja to wina, że tracę tyle mego cennego czasu? - wskazał na mnie palcem - Tak! Tej pani! - krzywo się uśmiechnął.
- Zajęło nam to tak dużo czasu przez Ciebie! Bo się nie zgodziłeś od razu! Jakbyś się zgodził, obyło by się bez mojego przekonywania Cię i już bylibyśmy na skrzyżowaniu. - odpowiedziałam lekko poirytowana.
  Udawał, że ziewa, po czym spojrzał na zegarek, znów mnie zirytował, więc uderzyłam go po raz 3-ci tego dnia.
-  Przestań mnie bić, bo w końcu Ci oddam - próbował być groźny, ale mu to nie wychodziło - skończyłaś już swoją pogadankę? Proszę... - przy czym złożył ręce w prośbie.
- Jeśli przyznasz, że jesteśmy przyjaciółmi to tak, jeśli nie to... - zastanowiłam się przez chwilę - mamy całą noc - uśmiechnęłam się
- Jeny, dobra już. Zgadzam się, tylko daj mi już dziś spokój! - westchnął jakby zmęczyło go to wyrażenie zgody.
- No nareszcie! - podskoczyłam z radości
 Zamilkłam na chwilę. Byliśmy już na skrzyżowaniu, gdy coś mi się przypomniało, więc zagrodziłam mu drogę, gdy zaczął skręcać i wypaliłam :
- Paluszkowa obietnica! - spojrzałam na niego z wywalonymi w uśmiechu zębami.
- Że niby co?! - spojrzał na mnie jak na jakąś opóźnioną.
- Musimy obiecać sobie, że nikomu nie zdradzimy naszych tajemnic - wyjaśniłam, po czym złapałam go lewą ręką za nadgarstek, łapiąc najmniejszym palcem prawej ręki, jego najmniejszego palca, prawej ręki.
  Patrzył na mnie szczerze zaskoczony, po czym wyrwał mi swoją rękę :
- Chciałaś się bawić w takie głupoty, to było sobie poszukać przyjaciół w podstawówce. - pstryknął mnie w czoło po czym odszedł.


               Przez następne 2 dni, było tak samo jak w poniedziałek... Max drzemał na przerwach, więc nudziłam się, nie mając z kim gadać. Na Kima też nie miałam co liczyć, znikał gdzieś na każdej przerwie 'Gdzie on łazi?' - zastanawiałam się, gdy rozglądałam się po klasie. Mogłam go spytać o to po lekcjach, jak szliśmy razem do skrzyżowania, ale byłam tak zajęta marudzeniem jak martwi mnie to, że Max jest taki zmęczony i jak brakuje mi rozmów z nim w czasie przerw, że w końcu zapominałam, go o to zapytać.

             W czwartek, na lekcji historii nudziłam się jak mops, więc rozglądałam się po klasie. Moją uwagę przykuła jakaś nowa twarz. Dziewczyna o delikatnych rysach, włosach ciemnych, podobnych do moich, po twarzy można było poznać, że jest nieśmiała i skryta 'Czyżbym jej wcześniej nie zauważyła?' - zastanawiałam się. 'Niemożliwe' - stwierdziłam. Na przerwie obiadowej Yuri i jej świta wyszły z klasy, zauważyłam, że ów dziewczyna, którą widziałam dziś po raz pierwszy, nie dołączyła do nich, tylko została na swoim miejscu. 'Więc jednak musi być nowa' - orzekłam. Wstałam z ławki i podeszłam do niej :
- Cześć. Jestem Amber. - wyciągnęłam do niej rękę, trochę zawstydzona.
- O Hej, ja jestem Tiffany. - odpowiedziała z uśmiechem.
- Nie widziałam Cię tu wcześniej. Jesteś nowa? - spytałam bez ogródek.
- Nie... Po prostu... - westchnęła.
- Nie chcesz to nie musisz mówić, nie nalegam - uspokoiłam ją uśmiechem - jestem tylko zaskoczona, że nie towarzyszysz Yuri i jej świcie, w końcu wszystkie dziewczyny się z nią trzymają...
 Tiffany zaśmiała się cicho.
- Ja nie należę do jej fanek - mrugnęła do mnie - tak w ogóle to nie mam możliwości, nawiązać silniejszych przyjaźni, więc staram trzymać się na uboczu i nie rzucać nikomu w oczy. - wytłumaczyła.
- Dlaczego? - spytałam szczerze zaciekawiona, lecz po chwili dodałam - nie chcę być wścibska, po prostu pytam z ciekawości - uśmiechnęłam się lekko.
- Moja mama jest bardzo chora, więc muszę się nią opiekować, więc nie mam czasu dla przyjaciół, gdy jej stan zdrowia się pogarsza, nie chodzę nawet do szkoły, tylko jestem przy niej non stop. - smutno się uśmiechnęła.
- Więc to dlatego widzę Cię dziś pierwszy raz od rozpoczęcia roku? - skwitowałam.
- Tak... tzn. Nie... - zastanawiała się przez chwilę, po czym wyjaśniła - Mój tata pracuje za granicą, przyjeżdża tylko wtedy, gdy mama przez dłuższy czas czuje się gorzej, żeby mi pomóc o odciążyć mnie trochę, bym nie opuszczała zbyt dużo zajęć. Teraz właśnie przyjechał.
- Rozumiem - pokiwałam głową - musi Ci być ciężko...
- Wydawać by się mogło, że tak, ale tak naprawdę tak nie jest. - stwierdziła po chwili namysłu - Mogę Cię o coś spytać?
- Pewnie.
- Ty... Lubisz Maxa? - uśmiechnęła się pytająco.
  Spojrzałam w stronę śpiącego Maxa, po czym oblał mnie rumieniec, a to chyba mówiło samo za siebie, ale mimo to postanowiłam odpowiedzieć :
- Tak - powiedziałam cicho - ale on jeszcze o tym nie wie, więc proszę o dyskrecję - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Masz to jak w banku - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Ale dlaczego pytasz? Widać to po mnie czy jak?
- Nie, po prostu słyszałam jak Yuri gadała do dziewczyn, że ma Cię dość itd. A skoro ona udaje, że lubi wszystkie dziewczyny, z którymi się trzyma, a tylko Ciebie obgaduje tzn. że musiałaś się zakręcić wokół Maxa, tylko tak skazujesz się u niej na szubienicę - zaśmiała się szczerze.
- Wiesz... Bardzo Cię polubiłam i tak sobie pomyślałam, że może mogłybyśmy się zaprzyjaźnić... Co Ty na to? - zerknęłam na nią.
  Uśmiechnęła się smutno :
- Mówiłam Ci, że nie mam czasu dla przyjaciół, więc Ciebie też pewnie będę zaniedbywać... Straciłam już  w ten sposób jedną przyjaciółkę... - spuściła wzrok.
- Mi to nie będzie przeszkadzało. - zapewniłam z uśmiechem - Dzięki Yuri wśród innych dziewczyn przyjaciółki nie znajdę, Max śpi więc z nim nie mogę gadać na przerwach, a kim znika gdzieś na każdej przerwie... - skrzywiłam się.
- Przyjaźnisz się z Kimem? - spytała szybko, po czym spuściła wzrok.
  W jej oczach pojawił się jakiś dziwny błysk, gdy tylko o nim wspomniałam, lekko się zaczerwieniła i zagryzła wargę z zakłopotania. Od razu odczytałam co się za tym kryje :
- Czekaj, czekaj... Kochasz się w Kimie?! - wypaliłam otwierając buzię ze zdziwienia.
- Tylko mu nic nie mów! Proszę... - złapała mnie za rękę, patrząc na mnie jak szczeniak, który prosi o jedzenie.
  Zatkało mnie, a jednocześnie chciało mi się śmiać, że taka cicha, spokojna i miła dziewczyna zakochała się w takich błaźnie jak Kim.
- Spokojnie, nie powiem. - zapewniłam ją z uśmiechem, w duchu powstrzymując śmiech - Ile to już trwa?
- Od początku szkoły średniej - odpowiedziała zawstydzona.
  Czułam, że otwierają mi się ze zdziwienia usta :
- I jeszcze mu o tym nie powiedziałaś? - wyparowałam bezmyślnie.
- Nie. - posmutniała.
- Dlaczego?
- On i tak nie zwróciłby na mnie uwagi... Pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że istnieję. - spuściła smutny wzrok.
  Gdy słuchałam jej smutnego głosu i patrzyłam na jej smutną twarz, zrobiło mi się jej szkoda.
- Ja to załatwię! - powiedziałam dumna z samej siebie.
- Co?! Jak?! - spytała oszołomiona.
- Wiesz, ja i Kim od poniedziałku jesteśmy przyjaciółmi. - brzmiało to zabawnie, ale musiałam to jakoś powiedzieć - podpytam go co o Tobie myśli i takie tam...
- Nie wiem czy to dobry pomysł... - skrzywiła się lekko.
- Coś musimy zrobić! Nie kochasz go w końcu od kilku lat na marne co nie? - mówiłam pewna swego - Jeszcze nie wiem jak to dokładnie zrobię, ale jakoś to załatwię. Spiknę parkę moich nowych przyjaciół - potarłam ręce, zadowolona.
- Ale...
- Żadnego ALE! - przerwałam jej. - Ja to załatwię - odpowiedziałam z dumą i szerokim uśmiechem.
- Ok, polecam się Tobie. - odpowiedziała z nieśmiałym uśmiechem.

               Dopiero na następnej lekcji zauważyłam, jak Tiffany co chwila odwraca się w stronę Kima, by na niego spojrzeć, po czym rumieni się lub spuszcza głowę zawstydzona. 'Kim! Ślepy jesteś!' - myślałam ze złością! Dziewczyna patrzy na niego co chwila przez cały czas, a ten dupek tego nie zauważa! 'Nie no tak nie może być! Po lekcji sobie z nim pogadam... W końcu ją zauważy...' - postanowiłam.

9 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie ;)
    Mnie na pewno nie liczyłaś w tych trzech osobach, które czytają, bo jeszcze nie skomentowałam żadnej części, za co przepraszam, mam zamiar się poprawić, byś wiedziała, że masz jakichś fanów ;)
    Pisz dalej, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;]
      Cieszę się, że napisałaś ;D
      4-tą część już mam gotową, niedługo powinna się pojawić xD
      PZDR xD

      Usuń
  2. Ja jestem ciekawa co robi Kim na przerwach:>
    Czekam na dalsze części!^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tym "Dziś" sprytnie pomyślałaś w drugiej części, przez to jeszcze bardziej chciałam przeczytać 3 część oraz od samego początku zastanawiałam się czy Amber będzie miała jakąś przyjaciółkę i nagle ją umieściłaś tak że pasuje idealnie do danej sytuacji...
    Czekam na dalsze części ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet fajne te opowiadanko. Tylko nie musisz pisać "Ciebie", "Cię", "Tobie" itp. itd. z dużej litery ;) Co do amerykańskich imion dla Azjatów... Mogę Ci wybaczyć, że nie nadałaś im koreańskich imion skoro wcześniej napisałaś, że trudno Ci jest się w nich połapać chociaż skoro robisz recenzje to powinnaś być obeznana, ale... To już Twoja inwencja twórcza. Dobrze, że przynajmniej nie dałaś im polskich imion.
    Jednak nie wiem. Czegoś mi brakuje w nim. Tylko ciężko jest to sprecyzować. Ogólnie śmiałam się przy dialogach i od razu polubiłam Kima ^^
    Mam nadzieję, że dalej będziesz prowadzić bloga i dzięki temu trenujesz przy okazji swoją kreatywność i pisarstwo^^
    Pozdrawiam i życzę weny!


    A w wolnym czasie zapraszam do siebie
    http://heartless713.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi nie jest ciężko się połapać w azjatyckich imionach ;p
      Oglądam dramy i filmy i interesuję się Azją więc zapamiętuję je z łatwością.
      Nadałam imiona takie, by czytelnik, który nie interesuje się Azją mógł je łatwo zapamiętać, a Polskie imiona to też, jak dla mnie była przesada ;p
      Cieszę się, że mogłam poznać Twoją opinię xD
      Napewno też zajrzę do Ciebie ;]

      Usuń

Wasze komentarze są dla mnie naprawdę cenne, więc jeśli czytujesz moje posty, proszę o zostawienie po sobie śladu w komentarzu. ;]

Jeśli znajdziesz jakieś błędy lub literówki, będę wdzięczna za wytknięcie mi ich bym mogła je poprawić ;]

Ps. Jeśli masz zamiar mnie skrytykować, proszę o dodanie komentarza ze swojego konta na bloggerze, ponieważ 'anonimową' krytykę uważam za zwykłe, tchórzliwe hejtowanie.

Szablon autorstwa StrayHeart z unfaithful-heaven