Opowiadanie nr 2 (część 31)

Hejka.
Kolejny raz z gigantycznym opóźnieniem, ale oto ona:

Część 31-wsza.


Aneta:
           Niesłychany ból rozdzierał mi serce.
- Nie! Nie! Nie! Nie chcę już żyć! Zostaw mnie w spokoju! - wyszarpnęłam mu się, ale on i tak uparcie podążał za mną.
- Proszę Cię... Przestań... Uspokuj się! Musisz na siebie uważać. W Twoim stanie nie możesz się tak denerwować. Musisz pamiętać o istocie którą nosisz pod sercem...
         Odwróciłam się w jego stronę. Miał rację... Powinnam myśleć o dziecku, które we mnie rośnie, ale jak to zrobić kiedy serce rozdziera nieopisany ból? Nie potrafię wyobrazić sobie już mojego życia... Mojego życia bez niego... Dlaczego już go nie ma? Dlaczego Bóg był tak okrutny i zabrał mi go?! Czy naprawdę sobie na to zasłużyłam? Ja i to dziecko, które mimo moich grzechów, samo nie było niczego winne. Więc dlaczego odebrał mu ojca? Dlaczego?!

          Jak dziś mam przed oczyma jak dobrze wszystko szło, przecież było coraz lepiej... Wybudził się ze śpiączki. Wyznałam mu wszystko... Wiedział, że zostanie ojcem, jak bardzo go kocham i jak bardzo przepraszam za wszystko... Nie miał sił, by cokolwiek mi odpowiedzieć, ale wiedziałam, że mi uwierzył po jego spojrzeniu, po łzie która spłynęła po jego policzku... Lecz moje szczęście prysło jak bańka mydlana... Obudził się tylko po to, bym mogła mu to powiedzieć, ponieważ zaraz potem zamknął oczy już na zawsze... Pamietam to wszystko jakby stało się przed chwilą i zawsze będę to tak pamiętać, bo z niczym nie da się porównać bólu utraty ukochanej osoby... Jego opadające powoli powieki, dźwięk kardiomonitora kiedy linia uderzeń jego serca zaczęła się zmieniać na prostą, cały czas dźwięczała mi w głowie. Reanimacja... Ostatnia nadzieja, która trzymała mnie przy życiu... Nic nie dała... Zostawił mnie, mnie i swoje nienarodzone dziecko. Nie winię go za to. Winię tylko i wyłącznie siebie, bo to wszystko moja wina. Teraz płacę za moje winy...

            Padłam na kolana nie mając już sił na nic. Jaejoong podszedł do mnie, ukucnął obok mnie i przytulił mocno, tak jakby bał się, że rozpadnę się ma kawałki.
- Proszę Cię... Nie poddawaj się. Wiem, że to boli, ale musisz być silna... Musisz być silna dla dziecka. Nie możesz stracić jeszcze jego. Rozumiesz? Hyun Joonga już nie będzie tu przy Was, ale będzie czuwał nad Wami. Będzie się śmiał tam na górze razem z Tobą, płakał razem z Tobą. Pomyśl sobie co on teraz czuje patrząc na Ciebie? Cierpi, Cierpi, że Was zostawił choć naprawdę tego nie chciał, po prostu zabrakło mu sił.
       Przytulał mnie do siebie, a ja dusiłam się we własnych łzach. To tak strasznie boli, ale muszę jakoś pozbierać się dla dziecka...
- Wiem, że to nieodpowiedni moment, ale... - przełknął głośno ślinę - Nie opuszczę Cię, będę wspierał Cię we wszystkim, pomagał Ci, nie opuszczę Was... Zawsze będę Cię kochał i jeśli mi na to pozwolisz... Będę przy Was na zawsze...

3 komentarze:

  1. Hej, no faktycznie tak dawno, że ... będą następne opowiadania? Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ten anonim to byłam ja, Ania Z :)

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze są dla mnie naprawdę cenne, więc jeśli czytujesz moje posty, proszę o zostawienie po sobie śladu w komentarzu. ;]

Jeśli znajdziesz jakieś błędy lub literówki, będę wdzięczna za wytknięcie mi ich bym mogła je poprawić ;]

Ps. Jeśli masz zamiar mnie skrytykować, proszę o dodanie komentarza ze swojego konta na bloggerze, ponieważ 'anonimową' krytykę uważam za zwykłe, tchórzliwe hejtowanie.

Szablon autorstwa StrayHeart z unfaithful-heaven