Siemka.xD
Przepraszam za to, że ostatni rozdział był taki długi, ale sporo takich będzie.
Dlaczego? Dlatego, że kiedy nie miałam internetu pisałam opowiadanie w zeszycie i się trochę rozpisywałam z nudów, nie spodziewałam się, że części wyjdą, aż tak długie dlatego postaram się omijać choć trochę z tego co tam stworzyłam. ;p
Za to pocieszę Was tym, że następna część będzie krótka, może nawet BARDZO krótka. ;p
Za to pocieszę Was tym, że następna część będzie krótka, może nawet BARDZO krótka. ;p
Koniec mojej gadki, będzie po wioskowemu: Czytajta! xD
Część 10-ta.
Aneta:
Minął miesiąc od moich zaręczyn z Jaejoongiem, a tym samym rok od naszego pierwszego spotkania. Mimo zaręczyn niewiele się między nami zmieniło, prócz tego, że coraz częściej starał się mnie przekonać byśmy TO zrobili. Jednak ja byłam nieugięta i uparcie mu odmawiałam. Tego dnia wyszedł z łazienki owinięty w pasie ręcznikiem. Stanął tak przede mną, a ja otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia:
- A ty co? - spytałam po chwili.
- Ja? Nic.
- To idź sie ubrać, bo mnie rozpraszasz.
- Więc to działa?! - spytał uradowany poruszając przy tym zabawnie brwiami, gdy nie odpowiadałam kontynuował - Tak szczerze to miałem nadzieję, że jak zobaczysz mnie w samym ręczniku to zapragniesz go ze mnie zerwać i kochać się ze mną.
Parsknęłam śmiechem, a gdy już się uspokoiłam, odpowiedziałam spokojnie:
- Owszem, wyglądasz atrakcyjnie... - przyjrzałam mu się śmiało - Nawet bardzo, ale i tak nie, aż tak bym miała się na Ciebie rzucać. - wyszczerzyłam ząbki.
- Nie aż tak?! To może jak go zdejmę to zmienisz zdanie? - złapał ręcznik w miejscu gdzie miał go zawiązany.
- Nie! - zasłoniłam pośpiesznie oczy, wyglądając pomiędzy palcami czy jest jeszcze w ręczniku czy już się go pozbył.
Wtedy usiadł obok mnie i położył mi głowę na ramieniu:
- Zróbmy to... Proszę? - wyjęczał.
- Proszę, przestań...
- No, ale ja już dłużej nie wytrzymam. Znamy się już rok, musimy to chyba jakoś uczcić?... Zróbmy to! Zróbmy! - nalegał.
- Zróbmy to? Czyli co? - zacytowałam go udając, że nie wiem o co chodzi - Chcesz żebyśmy zrobili pranie? Odkurzanie? A może ścieranie kurzy?! O nie! Wiem! Olśniło mnie! Chcesz umyć ze mną podłogi?! - spytałam udając podekscytowanie - Ok, to idę po mopa! - wstałam z sofy.
- Nie! Chcę, żebyśmy się kochali! - oznajmił.
- Przecież cały czas się kochamy, czy nie? - droczyłam się z nim.
- Nie chodzi o takie kochanie! Chcę żebyśmy... - ściszył głos jakby ktoś miał nas usłyszeć - uprawiali seks.
Nachyliłam się do niego, by jasno i wyraźnie mu przekazać:
- Nie będę się z Tobą kochała, ponieważ zachowujesz się jak dziecko. Powinieneś jakoś się postarać, przygotować coś romantycznego, by mnie przekonać, a ty co robisz? Prosisz mnie jak dziecko matkę o cukierka w sklepie.
- Bo ty jesteś dla mnie jak cukierek. - wyszczerzył ząbki.
- A Ty dla mnie jak dziecko. - odparłam z uśmiechem czochrając mu mokre włosy. - Z resztą... Nie mamy czasu, zbieraj się.
- Gdzie?
- Chyba nie zapomniałeś, że Hyun Joong wyszedł z wojska i nas z nim umówiłeś, by się mną pochwalić? - pokazałam ząbki.
- Aaa, no tak...
- Przez myślenie w kółko o jednym i tym samym kompletnie zapominasz o ważnych rzeczach.
-Uważaj, bo będę zazdrosny! - ostrzegł z powagą.
- Głupek! - wytknęłam mu język i poszłam przygotować się na spotkanie.
- Cześć! Kopę lat! - wykrzyknął jak tylko podszedł.
- Postarzałeś się. - zaśmiałem się, po czym uścisnęliśmy się. Rozejrzałem się do koła. - Gdzie Twoja dziewczyna?
- Narzeczona. - poprawił mnie. W łazience. Poszła poprawić makijaż. Pada, a my nie wzięliśmy parasolki. No, a od parkingu jest kawałek.
Usiadł na przeciwko mnie i zamówiliśmy whisky.
- I jak tam Ci się żyło w tym wojsku? Strasznie Cię tam wymęczyli? - spytał.
- Teraz jak na to patrzę... Nie było aż tak źle, ale trudniej wrócić po takiej przerwie do normalnego życia. Ja stałem w miejscu, gdy wszyscy inni żyli dalej.
Nagle mój wzrok powędrował ku wejściu, w którym pojawiła się dziewczyna w czerwonej sukience z wilgotnymi włosami. Rozejrzała się do koła, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnęła się delikatnie, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce, które dodały jej tylko uroku. Nie była Azjatką, ale mimo tego była śliczna. Nagle przed oczyma dostrzegłem rękę Jaejoonga, który machał mi nią przed oczyma, czułem się dziwnie, tak jakbym spał. Zdezorientowany spojrzałem na niego i dopiero wtedy dostrzegłem, że coś do mnie mówi:
- Ejj co jest U Zoosin, tu ziemia...
Wtedy dziewczyna, która przed chwilą tak rzuciła mi się w oczy podeszła do naszego stolika, JJ wstał i oznajmił dumnie:
- A oto Aneta, moja narzeczona.
- Miło mi. - wyciągnęła do mnie nieśmiało dłoń, a ja nie wiedząc co się dzieje dopiero teraz wstałem i uścisnąłem jej dłoń.
- Stary, przymknij usta. - polecił ze śmiechem.
- Przestań. - skarciła go zawstydzona.
Zajęliśmy miejsca.
- A Wy już pijecie? - spytała z dezaprobatą.
- Pijemy z dwóch powodów.
- Taa, z jakich?
- Pierwszy to taki, że się dawno nie widzieliśmy, a drugim jest świętowanie opuszczenia wojska przez Hyun Joonga, co nie stary? - spytał ze śmiechem.
Spojrzałem na niego w odpowiedzi kiwając głową, w rzeczywistości nie wiedziałem nawet co przed chwilą powiedział.
- Ejj... U Zoosin, co ty śpisz? - spytał machając mi ręką przed oczyma.
- Co?... Nie, nie śpię.
- Czasem jak zachowuje się jakby był z innego świata nazywam go U Zoosin. Wiesz dlaczego? - spytał ją Jaejoong.
- Wiem, wiem. - oznajmiła dumnie.
Spojrzałem na nią z niedowierzaniem, wtedy wytłumaczyła:
- Hyun Joong napisał swój własny komiks gdzie kosmita będący głównym bohaterem nazywa się U Zoosin.
- Skąd wiesz?
- Czytałam ciekawostki. - zaśmiała się.
- No tak... Zapomniałem. - skrzywił się JJ.
- Przestań, znów będziesz za to fochy puszczał?
- Za co? - spytałem zaciekawiony.
- Wiesz... - zaczęła, ale JJ jej przerwał:
- Nie mów mu! Zabraniam! Nie wystarczy Ci, że zdenerwowałaś mnie samym faktem, że mi o tym powiedziałaś? Teraz chcesz wkurzyć mnie jeszcze bardziej mówiąc mu?
- Przesadzasz...
- Obrażę się jeśli mu powiesz! - zagroził.
- Wiesz co? Głupi jesteś! - wytknęła mu język co strasznie mnie rozbawiło, lecz nie mogąc dłużej powstrzymać ciekawości, spytałem:
- O co chodzi? Powiecie mi w końcu?
- Nie! Tego nigdy się nie dowiesz, już ja o to zadbam. - JJ wytknął mi język.
- Nie no, powiem Ci. Chodzi o to, że...
Zasłonił jej dłonią usta.
- Nic nie powiesz! - polecił - Jeśli tak, naprawdę się obrażę...
- Od kiedy jesteś taki obrażalski? - spytałem ze śmiechem.
- Od kiedy ją poznałem zmieniłem się tak, że sam się nie poznaję.
Usunęła delikatnie jego dłoń ze swoich ust.
- To wcześniej nie miał takich kobiecych humorów? - spytała ze śmiechem.
- Nie... Chociaż... Może czasami.
- Teraz to codzienność, jak nie strzela fochów to zachowuje się jak małe dziecko. - westchnęła.
- Nie przesadzaj! Nie jest ze mną aż tak źle! - zaprotestował.
- Niestety, już ma trochę nie pokolei w głowie.
- Trochę?! - powtórzyłem, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Tego już za wiele! Wy wcale nie jesteście lepsi. - stwierdził pewnie.
- Och maleństwo, nie bulwersuj się. - pogłaskała go po głowie, pieszcząc się niczym matka do dziecka - Przykro mi, ale chyba nikt nie dorównuje Ci nawet w połowie. - wytknęła mu język.
- Jesteście... Aż brak mi na Was słów! - oburzył się.
Zamówiliśmy jedzenie, a potem JJ oznajmił, że idzie do łazienki. I tak zostaliśmy sami.
- Więc jesteś z Polski? - zacząłem.
- Tak.
- Podziwiam Cię... Przyjechałaś tu i zgodziłaś się zmienić całe swoje życie tylko z powodu Jaejoonga.
- Nie tylko. Zawsze chciałam tu przyjechać, zobaczyć ten kraj i poznać Waszą kulturę. - wyjaśniła - Do tego... Mój tata chciał kontrolować całe moje życie, a nie chciałam by tak było, więc musiałam od tego uciec. Niestety... Ma do mnie za to żal.
- Nie żałujesz?
- Nie... Choć boli mnie, że się ode mnie odwrócił.
Zaskoczyła mnie jej szczerość i otwartość, nagle poczułem pragnienie odwdzięczenia się jej tym samym:
- Wiem o czym mówisz... Moi rodzice też chcieli czegoś innego niż ja. Chcieli bym został jakimś naukowcem czy coś, nie potrafili zrozumieć jak mogę rzucać szkołę dla muzyki. Jeszcze nikomu tego nie mówiłem, ale... Najgorsze co mi się przytrafiło to właśnie to, że odwrócili się ode mnie, wtedy kiedy ich najbardziej potrzebowałem...
- Teraz już się z nimi pogodziłeś?
- Tak, ale nigdy im tego nie zapomnę...
- Ja mojemu tacie też...
Widząc, że łzy stanęły jej w oczach poczułem, że muszę pośpiesznie zmienić temat:
- Skoro nie ma Jaejoonga to możesz mi wyznać czego tak uparcie nie chce bym usłyszał? - spytałem szczerze zaciekawiony.
- Nie powiesz mu, że Ci powiedziałam?
- Słowo, nie powiem. - oznajmiłem ze śmiechem, przykładając rękę do serca.
- No więc, chodzi o to, że byłeś...
Wtedy jak z pod ziemi pojawił się JJ:
- Chyba nie chciałaś mu powiedzieć?!
- Ależ skąd! - zapewniła, puszczając do mnie oczko.
Po zjedzonej kolacji Jaejoong trochę się wstawił. Aneta nagle wyciągnęła notes z torebki, podała mi go, prosząc o autograf. Trochę mnie to rozbawiło, ale zrobiłem to o co prosiła, a JJ marudził:
- Widzisz stary... To takie dyskryminujące...
- Co takiego? - spytałem nie wiedząc o co mu chodzi.
- Bierze autograf od każdego... Od Ciebie, Junsu, Yoochuna... A ode mnie nie. I co to ma być?
- Przestań bredzić, jesteś pijany. - zaśmiała się odbierając ode mnie swój notes.
- Pijany? Nieee... Pijany to ja dopiero będę. Jak sobie przypomnę co mi wyznałaś kilka dni temu, mam ochotę się zalać.
- Gadasz głupoty... - westchnęła - Zachowujesz się tak jakbyś się dowiedział, że mam męża i gromadę dzieci.
- Dla mnie to jest gorsze, nawet nie wiesz jak jestem zazdrosny.
- O tego męża? - przerwałem nie wiedząc o co chodzi.
- Nie... - zaśmiała się - Nie mam męża ani dzieci. Nie zwracaj na niego uwagi. Zazdrosny jest nawet jak głaskam jego psa. - spojrzała na niego, a widząc jak odpływa oznajmiła - Chyba musimy już iść...
- Zamówić Wam taksówkę?
- Nie, dzięki. Jesteśmy samochodem.
- Jaejoong nie jest w stanie prowadzić.
- Wiem, ja poprowadzę.
- Dasz sobie radę?
- Tak. Prawo jazdy zdałam u Was. - odparła dumnie.
- W takim razie pomogę Ci go zaprowadzić.
- Dzięki, będę wdzięczna, niby jest szczupły, ale swoje waży. - zaśmiała się.
Wziąłem go pod ramię i zaprowadziłem do samochodu podążając za Anetą. Otworzyła samochód, a ja usadowiłem go na tylnym siedzeniu.
- Dzięki wielkie za pomoc.
- Nie ma za co.
- Może chcesz, żebym Cię podrzuciła do domu? Też piłeś.
- Dzięki, ale nie rób sobie kłopotu. Wezmę taksówkę. No chyba, że chcesz bym pojechał pomóc Ci go wtaszczyć do mieszkania? - zaśmiałem się.
- Nie chcę Ci robić kłopotu. Jeśli nie dam radu wyciągnąć go z samochodu to to spędzi noc na parkingu. - oznajmiła ze śmiechem.
Wyobraziłem sobie tę scenę i odpowiedziałem jej wybuchem śmiechu.
- To do kiedyś tam. - pomachała mi, po czym wsiadła do auta.
- Do kiedyś tam... - odpowiedziałem cicho, jednak tak naprawdę, nie wiedzieć czemu, miałem nadzieję, że nie będę musiał czekać tak długo na następne spotkanie.
- Jest z Junsu i Yoochunem. - wyjaśniła - Obgadują jakąś nadchodzącą sesję czy coś.
- A Ty siedzisz tu sama?
- Jak widzisz...
- Nie mógł Cię wziąć ze sobą?
- Nie chciałam im przeszkadzać. - stwierdziła z usprawiedliwiającym uśmiechem.
- Wiesz może o której wróci?
- Pewnie wieczorem.
- To skoro go nie ma... Zdradź mi to czego zabronił Ci mówić. - wyszczerzyłem ząbki z nadzieją, że mi powie.
- Przykro mi. - wzruszyła ramionami - Obrazi się.
- No to szkoda... W zamian za to miałem dotrzymać Ci towarzystwa, ale skoro tak to się zmywam. - wytknąłem jej język, zastanawiając się dlaczego załapałem od nich ten zwyczaj.
- Jedziesz już? - spytała kiedy podniosłem się z sofy.
Miałem sobie jechać, ale patrząc na nią, poddałem się, nie mogłem zostawić jej samej w niedzielny dzień. Zanudziłaby się na śmierć. Zastanawiałem się - 'Jak Jaejoong mógł bez niej jechać?'
- Chcesz jechać ze mną? - spytałem bez namysłu.
- Gdzie? - spytała zainteresowana.
- Jadę na ryby, chcesz to możesz się przyłączyć.
- Fajnie by było, ale niestety... Jaejoong może się obrazić. - zaśmiała się.
- Chwilka... Ja to załatwię. -puściłem jej oczko, po czym wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do JJ:
- Słucham? - odebrał już po pierwszym sygnale.
- Kradnę Ci dziewczynę. - oznajmiłem bez zbędnych ceregieli.
- Co? - spytał nie rozumiejąc o co chodzi.
- Zabieram ją na ryby. Może oduczysz się zostawiać ją samą w niedzielę.
- Tylko nic nie próbuj! - ostrzegł.
- Kto wie...? - droczyłem się udając powagę.
- W takim razie się nie zgadzam. - odparł poważnie.
- Żartowałem. - zaśmiałem się - Przecież wiem, że to Twoja przyszła żona.
- Masz szczęście.
Bawiło mnie to jak reagował, więc dorzuciłem:
- Tylko nie wiem kiedy Ci ją oddam. Cześć. - nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się ze śmiechem na ustach.
- I co powiedział? - spytała.
- Powiedział, że możesz jechać. - szczerzyłem się jak głupi, przypominając sobie jego reakcję.
Godzinę później byliśmy już na miejscu. Założyłem przynętę na jej wędkę, a potem na swoją, po czym wrzuciliśmy spławiki do wody.
- To zabawne... W Polsce mieszkałam prawie nad morzem, koło domu miałam staw, a jeszcze nigdy nie łowiłam ryb. Tak szczerze to nie wiem co mam robić... - mówiła podekscytowana.
- Nic. - odparłem rozbawiony jej podekscytowaniem.
- Jak to nic?
- Jedyne co musisz robić to siedzieć cicho i obserwować spławik, jeśli będzie szedł pod wodę, wtedy wciągniesz. - wyjaśniłem.
- To, że mam siedzieć cicho oznacza, że za dużo gadam? - spytała zmartwiona, a ja odpowiedziałem jej śmiechem - Ok, to już będę cicho.
Milczała całe pół godziny, a potem wyraźnie znudzona, zaczęła nucić coś pod nosem i podgwizdywać.
- Mamy może coś do picia? - spytała cicho.
- Nie musisz szeptać. - odpowiedziałem jej szeptem, po czym dodałem już głośno - Mamy w samochodzie, przypilnuj wędek, a ja przyniosę.
Ruszyłem do samochodu śmiejąc się pod nosem. Tak bawiła mnie ta dziewczyna, że nie mogłem przestać się szczerzyć. Ledwo zdążyłem otworzyć samochód, gdy w okół rozległ się jej paniczny krzyk:
- Ratunku! Ciągnie! To chyba ryba!
W pierwszej minucie chciałem parsknąć śmiechem, ale się powstrzymałem i ruszyłem jej na pomoc. Jednak, gdy chciałem przejąć od niej wędkę, zaprotestowała:
- Nie! Ja chcę ją złowić... Mów mi tylko co mam robić.
- Musisz działać kołowrotkiem. Popuść trochę żyłki, a gdy ryba poczuje trochę wolności, znów ciągnij. - spojrzała na mnie spanikowana, po czym zaczęła działać zgodnie z instrukcją.
- Za dużo popuszczasz. - pouczyłem ją, widząc, że nie radzi sobie z obsługą kołowrotka, niewiele myśląc stanąłem za nią i zacząłem prowadzić jej ręce. Po 2-óch minutach ryba była już na powierzchni.
- Złowiłam! Złowiłam! - krzyczała podekscytowana.
Dopiero kiedy na mnie spojrzała poczułem się zakłopotany, zabrałem szybko ręce, a ona odwróciła się do mnie i zrobiła krok do tyłu, by zwiększyć dystans między nami. Nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, że stoi już na samym skraju pomostu, a wraz z krokiem, który zrobiła, wylądowała w wodzie z głośnym pluskiem. Stało się to tak szybko, że nie zdążyłem jej złapać. Pośpieszyłem jej z pomocą, podając rękę, by mogła wyjść. Kiedy znalazła się już na pomoście trzęsła się z zimna. Mimo iż, pogoda była piękna to woda była lodowata, w końcu był środek września.
- Idiotka ze mnie. - stwierdziła ze śmiechem.
- Każdemu może się zdarzyć.
Jej śmiech udzielił się również mi. Nie chcąc, by się przeziębiła, zaprowadziłem ją do samochodu. Przeszukałem torbę, w której zwykle woziłem rzeczy na zmianę, ale zapomniałem, że ostatnio oddałem ciuchy do pralni, a w torbie pozostało jedynie kilka sztuk mojej bielizny, skarpetek i koszule na zmianę. Wręczyłem jej więc parę nowych skarpetek i koszule:
- Przebierz się w to. - poleciłem wręczając jej rzeczy.
- Po co dwie koszule?
- Wytrzyj się w jedną.
- Nie, zniszczy się.
- To nic. To tylko koszula. - odparłem z uśmiechem.
Zostawiłem ją samą, by mogła się przebrać, a sam wróciłem na pomost, by zebrać sprzęt. Kiedy wróciłem siedziała już przebrana w moją koszulę. Zapakowałem wędki do bagażnika i usiadłem za kierownicą. Odpaliłem silnik, włączyłem ogrzewanie i ruszyliśmy przed siebie. Starałem się nie zwracać uwagi na jej nagie nogi, które cały czas przyciągały mój wzrok, ale kiedy przez przypadek dotknąłem jej nagiej skóry, gdy zmieniałem bieg, przepadłem... Zerknąłem na nią, na koszuli odznaczały się mokre ślady od bielizny. uparcie starałem się wbić wzrok w drogę, lecz on nie chciał współpracować - 'Dlaczego ona tak dobrze wygląda w mojej koszuli?' - tak dręczyła mnie ta myśl, że zrobiło mi się duszno. Jej nogi przyciągały mój wzrok jak magnesy, by skupić się na prowadzeniu zacisnąłem ręce mocniej na kierownicy, wbiłem wzrok w drogę i przyśpieszyłem, by jak najszybciej dojechać na miejsce. W myślach karciłem się za to, że kazałem jej się przebrać, jednak gdyby tego nie zrobiła przeziębiła by się. Sam nie wiedziałem, czy jestem na siebie zły, czy nie. Nagle z namysłu wyrwał mnie jej głos:
- Co zrobiłeś z moją rybą?
- Co?... A... Ryba? Wypuściłem ją. I to była moja ryba. - wyszczerzyłem ząbki, mając ochotę podroczyć się z nią, z nadzieją, że to odciągnie moje myśli od jej wyglądu.
- Twoja?! Z jakiej racji? - obruszyła się.
- Z takiej, że złowiłaś ją na moją wędkę. Na Twoją nic nie brało. - wytknąłem jej zadowolony język.
- Ale to ja ją wyciągnęłam!
- No dobra... Uznajmy, że była wspólna.
- Niech będzie... - westchnęła zrezygnowana.
- A z resztą... Co za różnica czyja była skoro i tak żadne z nas jej nie zje?
- W sumie to racja. - odparła cicho.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, podążyła za mną nieśmiało w kierunku windy:
- Ty pojedź windą, a ja pójdę po schodach.
- Dlaczego? - spytałem zdziwony.
- Nie chcę, by ktoś zobaczył mnie w tym stanie. Schodów raczej nikt nie używa, więc będę się czuła bezpieczniej.
- Pójdę z Tobą. - oznajmiłem bez namysłu, chwilę później tego żałując.
Schody prowadziły tylko na 3-cie piętro, a dla mnie ciągnęły się jakby miały z 3 kilometry. Podążałem za nią, próbując patrzyć na wszystko z wyjątkiem jej, jednak z marnym efektem. W prawdzie moja koszula była dość długa, by zasłonić to co trzeba, lecz jej kremowa, koronkowa bielizna i tak skupiała na sobie wzrok prześwitując spod mokrego materiału. 'Muszę sobie znaleźć dziewczynę' - stwierdziłem w myślach, ciężko wzdychając.
Gdy znaleźliśmy się już w mieszkaniu JJ, Jaejoong już był z powrotem. Powitał nas zdziwiony:
- Myślałem, że wrócicie później.
- Miał miejsce mały wypadek. - odpowiedziałem ze śmiechem.
- Jaki? - JJ podszedł do Anety, mierząc ją zdezorientowanym wzrokiem - I dlaczego jesteś tak ubrana?
- Nie wyobrażaj sobie Bóg wie czego. - westchnęła. - Wpadłam do wody.
Wtedy Jaejoong parsknął śmiechem na cały głos, a gdy już się uspokoił podszedł do mnie, udając poważnego:
- Chciałeś utopić moją narzeczoną?
- No co ty... Nigdy nie targnąłbym się na życie kobiety. Prędzej utopiłbym Ciebie. - dodałem ze śmiechem.
- I właśnie dlatego nie jeżdżę z Tobą na ryby, morderco.
- Chodźmy do łazienki. - zachęciłem z uśmiechem.
- Po co? - spytał nie wiedząc o co chodzi.
- Umywalka wystarczy prawdziwemu mordercy.
JJ zatkało, a po chwili razem parsknęliśmy śmiechem. Aneta w końcu poszła się przebrać, a ja i JJ dobraliśmy się do jego barku. Aneta po ogarnięciu się dołączyła do nas, tym razem piła jednak razem z nami.
Pod wieczór znów wypłynął temat wojska, w końcu spytałem:
- A Ty kiedy w końcu wstąpisz?
- Nie wiem... Może po ślubie?...
- O nie! - zaprotestowała. - Masz iść przed naszym ślubem. Nie mam zamiaru po ślubie zostawać sama tylko dlatego, że masz nieodbytą służbę.
- Właściwe podejście. - pochwaliłem.
- A co jeśli ktoś mi Cię ukradnie?
- Taa... Wielbicieli mam tyle, że pchają się oknami... - skrzywiła się.
- Gdyby nawet to nie zostawię Cię samej.
- I co? Wcale nie pójdziesz? - wtrąciłem się.
- Możliwe.
- Nawet mnie nie denerwuj! Później znowu prasa będzie jechać po mnie, że to przeze mnie nie poszedłeś.
- Stary, weź jej coś powiedź. - spojrzał na mnie błagalnie.
- Tak trzymaj! - pokazałem jej kciuk w górę, a JJ otworzył szeroko usta ze zdziwienia:
- I ty Brutusie przeciwko mnie?!
- Dwóch na jednego, przegrałeś maleńki. - poczochrała go po głowie ze śmiechem.
- Przyznaj, że po prostu chcesz się mnie pozbyć.
- O nie! Odkrył moje niecne zamiary! - zawołała udając przestraszoną, po czym parsknęła śmiechem.
- To niby kiedy mam iść?
- Jak najszybciej. Im prędzej pójdziesz, tym prędzej wrócisz. - stwierdziła.
Wtedy JJ nachylił się do niej, by ją pocałować, jednak ja nie chciałem na to patrzeć. Chrząknąłem głośno, co sprawiło, że odsunął się od niej.
- Służby wojskowe działają bardzo szybko. - stwierdziłem - Gdybyś dziś wysłał podanie, przyjęli, by Cię już we wtorek.
- Człowieku... Aż tak mi się nie śpieszy. - odpowiedział ze śmiechem.
- Tak tylko mówię.
- Muszę Ci coś powiedzieć... - oznajmiłem.
- Wal.
- Tylko... To musi zostać między nami...
- Hyung... Za kogo ty mnie masz? Myślisz, że zaraz polecę i wypaplam wszystko prasie?
- Nie, ale... Naprawdę nikt nie może o tym wiedzieć. Nawet Jaejoong.
- Uuu, nie strasz mnie. O co chodzi?
- Poznałeś dziewczynę... To znaczy narzeczoną Jaejoonga?
- Tak, spotkałem ją z dwa razy. Unikalna dziewczyna. - zaśmiał się - Ale... Coś z nią nie tak? Wydawała się w porządku.
- Właśnie jest aż za w porządku... - westchnąłem.
- Hyung... - spojrzał na mnie zaniepokojony - Nie mów mi, że...
- Nie wiem co mi jest... Cały czas chodzi mi po głowie. Cały czas mam ochotę ich odwiedzać, by tylko spędzić jeszcze tylko trochę czasu z nią. W jej towarzystwie czuję się tak... jakoś... inaczej...
- Żartujesz?
- Chciałbym...
- Hyung, nie możesz...
- Wiem, to chore. Jest przyszłą żoną mojego przyjaciela, dlatego wiem że muszę jakoś wymazać ją ze swoich myśli, tylko nie wiem jak... Próbowałem rozglądać się za dziewczynami z nadzieją, że jakaś wpadnie mi w oko i odciągnie moją uwagę od niej jednak nic z tego... Byłem z paroma na kilku randkach, ale były takie... Nudne, szare. Sam nie wiem jak to określić.
- Nie może tak być, musisz coś z tym zrobić. Kiedy ostatnio ją widziałeś?
- Wczoraj... Wpadłem do nich na chwilę.
Otworzył usta, patrząc na mnie z niedowierzaniem:
- Hyung! Ogarnij się! Co najważniejsze to to, że musisz przestać ich odwiedzać.
- Wiem, postaram się...
Przez chwilę trwała cisza, a po chwili TOP stwierdził:
- Wiesz co?... Tak szczerze to myślę, że po prostu zazdrościsz mu tego, że już się zaręczył, a ty tkwisz w miejscu od powrotu z wojska.
- Może masz rację... - pomyślałem z nadzieją, że naprawdę miał rację.
Musiał... Musiał ją mieć.
- Bo ty jesteś dla mnie jak cukierek. - wyszczerzył ząbki.
- A Ty dla mnie jak dziecko. - odparłam z uśmiechem czochrając mu mokre włosy. - Z resztą... Nie mamy czasu, zbieraj się.
- Gdzie?
- Chyba nie zapomniałeś, że Hyun Joong wyszedł z wojska i nas z nim umówiłeś, by się mną pochwalić? - pokazałam ząbki.
- Aaa, no tak...
- Przez myślenie w kółko o jednym i tym samym kompletnie zapominasz o ważnych rzeczach.
-Uważaj, bo będę zazdrosny! - ostrzegł z powagą.
- Głupek! - wytknęłam mu język i poszłam przygotować się na spotkanie.
***
Hyun Joong:
'Więc ten pajac przepadł bez reszty... Głupie wojsko, przez nie wszystko mnie ominęło. Wszyscy szli dalej, a ja czuję się tak jakbym przespał te 2 lata. Taki Jaejoong... Zaręczył się i przepadł bez reszty. Przez tę dziewczynę zapomniał nawet o mnie. Od kiedy przyjechała do Korei dzwonił do mnie zaledwie 3 razy. Co ta dziewczyna ma w sobie takiego, że przez nią zapomniał o Bożym świecie? - dumałem, czekając na nich. Zająłem miejsce na przeciwko wejścia do sali, by lepiej widzieć kiedy się zjawią. Byli spóźnieni pół godziny, gdy na salę wkroczył JJ.- Cześć! Kopę lat! - wykrzyknął jak tylko podszedł.
- Postarzałeś się. - zaśmiałem się, po czym uścisnęliśmy się. Rozejrzałem się do koła. - Gdzie Twoja dziewczyna?
- Narzeczona. - poprawił mnie. W łazience. Poszła poprawić makijaż. Pada, a my nie wzięliśmy parasolki. No, a od parkingu jest kawałek.
Usiadł na przeciwko mnie i zamówiliśmy whisky.
- I jak tam Ci się żyło w tym wojsku? Strasznie Cię tam wymęczyli? - spytał.
- Teraz jak na to patrzę... Nie było aż tak źle, ale trudniej wrócić po takiej przerwie do normalnego życia. Ja stałem w miejscu, gdy wszyscy inni żyli dalej.
Nagle mój wzrok powędrował ku wejściu, w którym pojawiła się dziewczyna w czerwonej sukience z wilgotnymi włosami. Rozejrzała się do koła, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnęła się delikatnie, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce, które dodały jej tylko uroku. Nie była Azjatką, ale mimo tego była śliczna. Nagle przed oczyma dostrzegłem rękę Jaejoonga, który machał mi nią przed oczyma, czułem się dziwnie, tak jakbym spał. Zdezorientowany spojrzałem na niego i dopiero wtedy dostrzegłem, że coś do mnie mówi:
- Ejj co jest U Zoosin, tu ziemia...
Wtedy dziewczyna, która przed chwilą tak rzuciła mi się w oczy podeszła do naszego stolika, JJ wstał i oznajmił dumnie:
- A oto Aneta, moja narzeczona.
- Miło mi. - wyciągnęła do mnie nieśmiało dłoń, a ja nie wiedząc co się dzieje dopiero teraz wstałem i uścisnąłem jej dłoń.
- Stary, przymknij usta. - polecił ze śmiechem.
- Przestań. - skarciła go zawstydzona.
Zajęliśmy miejsca.
- A Wy już pijecie? - spytała z dezaprobatą.
- Pijemy z dwóch powodów.
- Taa, z jakich?
- Pierwszy to taki, że się dawno nie widzieliśmy, a drugim jest świętowanie opuszczenia wojska przez Hyun Joonga, co nie stary? - spytał ze śmiechem.
Spojrzałem na niego w odpowiedzi kiwając głową, w rzeczywistości nie wiedziałem nawet co przed chwilą powiedział.
- Ejj... U Zoosin, co ty śpisz? - spytał machając mi ręką przed oczyma.
- Co?... Nie, nie śpię.
- Czasem jak zachowuje się jakby był z innego świata nazywam go U Zoosin. Wiesz dlaczego? - spytał ją Jaejoong.
- Wiem, wiem. - oznajmiła dumnie.
Spojrzałem na nią z niedowierzaniem, wtedy wytłumaczyła:
- Hyun Joong napisał swój własny komiks gdzie kosmita będący głównym bohaterem nazywa się U Zoosin.
- Skąd wiesz?
- Czytałam ciekawostki. - zaśmiała się.
- No tak... Zapomniałem. - skrzywił się JJ.
- Przestań, znów będziesz za to fochy puszczał?
- Za co? - spytałem zaciekawiony.
- Wiesz... - zaczęła, ale JJ jej przerwał:
- Nie mów mu! Zabraniam! Nie wystarczy Ci, że zdenerwowałaś mnie samym faktem, że mi o tym powiedziałaś? Teraz chcesz wkurzyć mnie jeszcze bardziej mówiąc mu?
- Przesadzasz...
- Obrażę się jeśli mu powiesz! - zagroził.
- Wiesz co? Głupi jesteś! - wytknęła mu język co strasznie mnie rozbawiło, lecz nie mogąc dłużej powstrzymać ciekawości, spytałem:
- O co chodzi? Powiecie mi w końcu?
- Nie! Tego nigdy się nie dowiesz, już ja o to zadbam. - JJ wytknął mi język.
- Nie no, powiem Ci. Chodzi o to, że...
Zasłonił jej dłonią usta.
- Nic nie powiesz! - polecił - Jeśli tak, naprawdę się obrażę...
- Od kiedy jesteś taki obrażalski? - spytałem ze śmiechem.
- Od kiedy ją poznałem zmieniłem się tak, że sam się nie poznaję.
Usunęła delikatnie jego dłoń ze swoich ust.
- To wcześniej nie miał takich kobiecych humorów? - spytała ze śmiechem.
- Nie... Chociaż... Może czasami.
- Teraz to codzienność, jak nie strzela fochów to zachowuje się jak małe dziecko. - westchnęła.
- Nie przesadzaj! Nie jest ze mną aż tak źle! - zaprotestował.
- Niestety, już ma trochę nie pokolei w głowie.
- Trochę?! - powtórzyłem, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Tego już za wiele! Wy wcale nie jesteście lepsi. - stwierdził pewnie.
- Och maleństwo, nie bulwersuj się. - pogłaskała go po głowie, pieszcząc się niczym matka do dziecka - Przykro mi, ale chyba nikt nie dorównuje Ci nawet w połowie. - wytknęła mu język.
- Jesteście... Aż brak mi na Was słów! - oburzył się.
Zamówiliśmy jedzenie, a potem JJ oznajmił, że idzie do łazienki. I tak zostaliśmy sami.
- Więc jesteś z Polski? - zacząłem.
- Tak.
- Podziwiam Cię... Przyjechałaś tu i zgodziłaś się zmienić całe swoje życie tylko z powodu Jaejoonga.
- Nie tylko. Zawsze chciałam tu przyjechać, zobaczyć ten kraj i poznać Waszą kulturę. - wyjaśniła - Do tego... Mój tata chciał kontrolować całe moje życie, a nie chciałam by tak było, więc musiałam od tego uciec. Niestety... Ma do mnie za to żal.
- Nie żałujesz?
- Nie... Choć boli mnie, że się ode mnie odwrócił.
Zaskoczyła mnie jej szczerość i otwartość, nagle poczułem pragnienie odwdzięczenia się jej tym samym:
- Wiem o czym mówisz... Moi rodzice też chcieli czegoś innego niż ja. Chcieli bym został jakimś naukowcem czy coś, nie potrafili zrozumieć jak mogę rzucać szkołę dla muzyki. Jeszcze nikomu tego nie mówiłem, ale... Najgorsze co mi się przytrafiło to właśnie to, że odwrócili się ode mnie, wtedy kiedy ich najbardziej potrzebowałem...
- Teraz już się z nimi pogodziłeś?
- Tak, ale nigdy im tego nie zapomnę...
- Ja mojemu tacie też...
Widząc, że łzy stanęły jej w oczach poczułem, że muszę pośpiesznie zmienić temat:
- Skoro nie ma Jaejoonga to możesz mi wyznać czego tak uparcie nie chce bym usłyszał? - spytałem szczerze zaciekawiony.
- Nie powiesz mu, że Ci powiedziałam?
- Słowo, nie powiem. - oznajmiłem ze śmiechem, przykładając rękę do serca.
- No więc, chodzi o to, że byłeś...
Wtedy jak z pod ziemi pojawił się JJ:
- Chyba nie chciałaś mu powiedzieć?!
- Ależ skąd! - zapewniła, puszczając do mnie oczko.
Po zjedzonej kolacji Jaejoong trochę się wstawił. Aneta nagle wyciągnęła notes z torebki, podała mi go, prosząc o autograf. Trochę mnie to rozbawiło, ale zrobiłem to o co prosiła, a JJ marudził:
- Widzisz stary... To takie dyskryminujące...
- Co takiego? - spytałem nie wiedząc o co mu chodzi.
- Bierze autograf od każdego... Od Ciebie, Junsu, Yoochuna... A ode mnie nie. I co to ma być?
- Przestań bredzić, jesteś pijany. - zaśmiała się odbierając ode mnie swój notes.
- Pijany? Nieee... Pijany to ja dopiero będę. Jak sobie przypomnę co mi wyznałaś kilka dni temu, mam ochotę się zalać.
- Gadasz głupoty... - westchnęła - Zachowujesz się tak jakbyś się dowiedział, że mam męża i gromadę dzieci.
- Dla mnie to jest gorsze, nawet nie wiesz jak jestem zazdrosny.
- O tego męża? - przerwałem nie wiedząc o co chodzi.
- Nie... - zaśmiała się - Nie mam męża ani dzieci. Nie zwracaj na niego uwagi. Zazdrosny jest nawet jak głaskam jego psa. - spojrzała na niego, a widząc jak odpływa oznajmiła - Chyba musimy już iść...
- Zamówić Wam taksówkę?
- Nie, dzięki. Jesteśmy samochodem.
- Jaejoong nie jest w stanie prowadzić.
- Wiem, ja poprowadzę.
- Dasz sobie radę?
- Tak. Prawo jazdy zdałam u Was. - odparła dumnie.
- W takim razie pomogę Ci go zaprowadzić.
- Dzięki, będę wdzięczna, niby jest szczupły, ale swoje waży. - zaśmiała się.
Wziąłem go pod ramię i zaprowadziłem do samochodu podążając za Anetą. Otworzyła samochód, a ja usadowiłem go na tylnym siedzeniu.
- Dzięki wielkie za pomoc.
- Nie ma za co.
- Może chcesz, żebym Cię podrzuciła do domu? Też piłeś.
- Dzięki, ale nie rób sobie kłopotu. Wezmę taksówkę. No chyba, że chcesz bym pojechał pomóc Ci go wtaszczyć do mieszkania? - zaśmiałem się.
- Nie chcę Ci robić kłopotu. Jeśli nie dam radu wyciągnąć go z samochodu to to spędzi noc na parkingu. - oznajmiła ze śmiechem.
Wyobraziłem sobie tę scenę i odpowiedziałem jej wybuchem śmiechu.
- To do kiedyś tam. - pomachała mi, po czym wsiadła do auta.
- Do kiedyś tam... - odpowiedziałem cicho, jednak tak naprawdę, nie wiedzieć czemu, miałem nadzieję, że nie będę musiał czekać tak długo na następne spotkanie.
***
Od mojego powrotu z wojska minęły 3 tygodnie, a tym samym 2 tygodnie od mojego pierwszego spotkania z Jaejoongiem i Anetą, sam nie wiedziałem czemu, ale nie mogłem, nie lubiłem nazywać jej jego narzeczoną. Im więcej czasu mijało od naszego spotkania tym większą miałem ochotę się z nimi spotkać ponownie. Jednak nie miałem na to czasu przez napięty grafik. Ogarniała mnie dziwna potrzeba, by wiedzieć o ich związku jak najwięcej, dlatego przeszukałem w tym celu cały internet, znajdując mnóstwo nieprzyjemnych artykułów na ten temat, przez to, że mieszkają razem. Mi było przykro czytać te głupoty, a co dopiero im, no ale postanowiłem, że nie będę ich o to pytał. To w końcu ich życie.
***
W niedzielę, kiedy w końcu znalazłem trochę wolnego czasu. Wpadłem do mieszkania JJ, będąc pewnym, że go zastanę, lecz zastałem samą Anetę:- Jest z Junsu i Yoochunem. - wyjaśniła - Obgadują jakąś nadchodzącą sesję czy coś.
- A Ty siedzisz tu sama?
- Jak widzisz...
- Nie mógł Cię wziąć ze sobą?
- Nie chciałam im przeszkadzać. - stwierdziła z usprawiedliwiającym uśmiechem.
- Wiesz może o której wróci?
- Pewnie wieczorem.
- To skoro go nie ma... Zdradź mi to czego zabronił Ci mówić. - wyszczerzyłem ząbki z nadzieją, że mi powie.
- Przykro mi. - wzruszyła ramionami - Obrazi się.
- No to szkoda... W zamian za to miałem dotrzymać Ci towarzystwa, ale skoro tak to się zmywam. - wytknąłem jej język, zastanawiając się dlaczego załapałem od nich ten zwyczaj.
- Jedziesz już? - spytała kiedy podniosłem się z sofy.
Miałem sobie jechać, ale patrząc na nią, poddałem się, nie mogłem zostawić jej samej w niedzielny dzień. Zanudziłaby się na śmierć. Zastanawiałem się - 'Jak Jaejoong mógł bez niej jechać?'
- Chcesz jechać ze mną? - spytałem bez namysłu.
- Gdzie? - spytała zainteresowana.
- Jadę na ryby, chcesz to możesz się przyłączyć.
- Fajnie by było, ale niestety... Jaejoong może się obrazić. - zaśmiała się.
- Chwilka... Ja to załatwię. -puściłem jej oczko, po czym wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do JJ:
- Słucham? - odebrał już po pierwszym sygnale.
- Kradnę Ci dziewczynę. - oznajmiłem bez zbędnych ceregieli.
- Co? - spytał nie rozumiejąc o co chodzi.
- Zabieram ją na ryby. Może oduczysz się zostawiać ją samą w niedzielę.
- Tylko nic nie próbuj! - ostrzegł.
- Kto wie...? - droczyłem się udając powagę.
- W takim razie się nie zgadzam. - odparł poważnie.
- Żartowałem. - zaśmiałem się - Przecież wiem, że to Twoja przyszła żona.
- Masz szczęście.
Bawiło mnie to jak reagował, więc dorzuciłem:
- Tylko nie wiem kiedy Ci ją oddam. Cześć. - nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się ze śmiechem na ustach.
- I co powiedział? - spytała.
- Powiedział, że możesz jechać. - szczerzyłem się jak głupi, przypominając sobie jego reakcję.
Godzinę później byliśmy już na miejscu. Założyłem przynętę na jej wędkę, a potem na swoją, po czym wrzuciliśmy spławiki do wody.
- To zabawne... W Polsce mieszkałam prawie nad morzem, koło domu miałam staw, a jeszcze nigdy nie łowiłam ryb. Tak szczerze to nie wiem co mam robić... - mówiła podekscytowana.
- Nic. - odparłem rozbawiony jej podekscytowaniem.
- Jak to nic?
- Jedyne co musisz robić to siedzieć cicho i obserwować spławik, jeśli będzie szedł pod wodę, wtedy wciągniesz. - wyjaśniłem.
- To, że mam siedzieć cicho oznacza, że za dużo gadam? - spytała zmartwiona, a ja odpowiedziałem jej śmiechem - Ok, to już będę cicho.
Milczała całe pół godziny, a potem wyraźnie znudzona, zaczęła nucić coś pod nosem i podgwizdywać.
- Mamy może coś do picia? - spytała cicho.
- Nie musisz szeptać. - odpowiedziałem jej szeptem, po czym dodałem już głośno - Mamy w samochodzie, przypilnuj wędek, a ja przyniosę.
Ruszyłem do samochodu śmiejąc się pod nosem. Tak bawiła mnie ta dziewczyna, że nie mogłem przestać się szczerzyć. Ledwo zdążyłem otworzyć samochód, gdy w okół rozległ się jej paniczny krzyk:
- Ratunku! Ciągnie! To chyba ryba!
W pierwszej minucie chciałem parsknąć śmiechem, ale się powstrzymałem i ruszyłem jej na pomoc. Jednak, gdy chciałem przejąć od niej wędkę, zaprotestowała:
- Nie! Ja chcę ją złowić... Mów mi tylko co mam robić.
- Musisz działać kołowrotkiem. Popuść trochę żyłki, a gdy ryba poczuje trochę wolności, znów ciągnij. - spojrzała na mnie spanikowana, po czym zaczęła działać zgodnie z instrukcją.
- Za dużo popuszczasz. - pouczyłem ją, widząc, że nie radzi sobie z obsługą kołowrotka, niewiele myśląc stanąłem za nią i zacząłem prowadzić jej ręce. Po 2-óch minutach ryba była już na powierzchni.
- Złowiłam! Złowiłam! - krzyczała podekscytowana.
Dopiero kiedy na mnie spojrzała poczułem się zakłopotany, zabrałem szybko ręce, a ona odwróciła się do mnie i zrobiła krok do tyłu, by zwiększyć dystans między nami. Nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, że stoi już na samym skraju pomostu, a wraz z krokiem, który zrobiła, wylądowała w wodzie z głośnym pluskiem. Stało się to tak szybko, że nie zdążyłem jej złapać. Pośpieszyłem jej z pomocą, podając rękę, by mogła wyjść. Kiedy znalazła się już na pomoście trzęsła się z zimna. Mimo iż, pogoda była piękna to woda była lodowata, w końcu był środek września.
- Idiotka ze mnie. - stwierdziła ze śmiechem.
- Każdemu może się zdarzyć.
Jej śmiech udzielił się również mi. Nie chcąc, by się przeziębiła, zaprowadziłem ją do samochodu. Przeszukałem torbę, w której zwykle woziłem rzeczy na zmianę, ale zapomniałem, że ostatnio oddałem ciuchy do pralni, a w torbie pozostało jedynie kilka sztuk mojej bielizny, skarpetek i koszule na zmianę. Wręczyłem jej więc parę nowych skarpetek i koszule:
- Przebierz się w to. - poleciłem wręczając jej rzeczy.
- Po co dwie koszule?
- Wytrzyj się w jedną.
- Nie, zniszczy się.
- To nic. To tylko koszula. - odparłem z uśmiechem.
Zostawiłem ją samą, by mogła się przebrać, a sam wróciłem na pomost, by zebrać sprzęt. Kiedy wróciłem siedziała już przebrana w moją koszulę. Zapakowałem wędki do bagażnika i usiadłem za kierownicą. Odpaliłem silnik, włączyłem ogrzewanie i ruszyliśmy przed siebie. Starałem się nie zwracać uwagi na jej nagie nogi, które cały czas przyciągały mój wzrok, ale kiedy przez przypadek dotknąłem jej nagiej skóry, gdy zmieniałem bieg, przepadłem... Zerknąłem na nią, na koszuli odznaczały się mokre ślady od bielizny. uparcie starałem się wbić wzrok w drogę, lecz on nie chciał współpracować - 'Dlaczego ona tak dobrze wygląda w mojej koszuli?' - tak dręczyła mnie ta myśl, że zrobiło mi się duszno. Jej nogi przyciągały mój wzrok jak magnesy, by skupić się na prowadzeniu zacisnąłem ręce mocniej na kierownicy, wbiłem wzrok w drogę i przyśpieszyłem, by jak najszybciej dojechać na miejsce. W myślach karciłem się za to, że kazałem jej się przebrać, jednak gdyby tego nie zrobiła przeziębiła by się. Sam nie wiedziałem, czy jestem na siebie zły, czy nie. Nagle z namysłu wyrwał mnie jej głos:
- Co zrobiłeś z moją rybą?
- Co?... A... Ryba? Wypuściłem ją. I to była moja ryba. - wyszczerzyłem ząbki, mając ochotę podroczyć się z nią, z nadzieją, że to odciągnie moje myśli od jej wyglądu.
- Twoja?! Z jakiej racji? - obruszyła się.
- Z takiej, że złowiłaś ją na moją wędkę. Na Twoją nic nie brało. - wytknąłem jej zadowolony język.
- Ale to ja ją wyciągnęłam!
- No dobra... Uznajmy, że była wspólna.
- Niech będzie... - westchnęła zrezygnowana.
- A z resztą... Co za różnica czyja była skoro i tak żadne z nas jej nie zje?
- W sumie to racja. - odparła cicho.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, podążyła za mną nieśmiało w kierunku windy:
- Ty pojedź windą, a ja pójdę po schodach.
- Dlaczego? - spytałem zdziwony.
- Nie chcę, by ktoś zobaczył mnie w tym stanie. Schodów raczej nikt nie używa, więc będę się czuła bezpieczniej.
- Pójdę z Tobą. - oznajmiłem bez namysłu, chwilę później tego żałując.
Schody prowadziły tylko na 3-cie piętro, a dla mnie ciągnęły się jakby miały z 3 kilometry. Podążałem za nią, próbując patrzyć na wszystko z wyjątkiem jej, jednak z marnym efektem. W prawdzie moja koszula była dość długa, by zasłonić to co trzeba, lecz jej kremowa, koronkowa bielizna i tak skupiała na sobie wzrok prześwitując spod mokrego materiału. 'Muszę sobie znaleźć dziewczynę' - stwierdziłem w myślach, ciężko wzdychając.
Gdy znaleźliśmy się już w mieszkaniu JJ, Jaejoong już był z powrotem. Powitał nas zdziwiony:
- Myślałem, że wrócicie później.
- Miał miejsce mały wypadek. - odpowiedziałem ze śmiechem.
- Jaki? - JJ podszedł do Anety, mierząc ją zdezorientowanym wzrokiem - I dlaczego jesteś tak ubrana?
- Nie wyobrażaj sobie Bóg wie czego. - westchnęła. - Wpadłam do wody.
Wtedy Jaejoong parsknął śmiechem na cały głos, a gdy już się uspokoił podszedł do mnie, udając poważnego:
- Chciałeś utopić moją narzeczoną?
- No co ty... Nigdy nie targnąłbym się na życie kobiety. Prędzej utopiłbym Ciebie. - dodałem ze śmiechem.
- I właśnie dlatego nie jeżdżę z Tobą na ryby, morderco.
- Chodźmy do łazienki. - zachęciłem z uśmiechem.
- Po co? - spytał nie wiedząc o co chodzi.
- Umywalka wystarczy prawdziwemu mordercy.
JJ zatkało, a po chwili razem parsknęliśmy śmiechem. Aneta w końcu poszła się przebrać, a ja i JJ dobraliśmy się do jego barku. Aneta po ogarnięciu się dołączyła do nas, tym razem piła jednak razem z nami.
Pod wieczór znów wypłynął temat wojska, w końcu spytałem:
- A Ty kiedy w końcu wstąpisz?
- Nie wiem... Może po ślubie?...
- O nie! - zaprotestowała. - Masz iść przed naszym ślubem. Nie mam zamiaru po ślubie zostawać sama tylko dlatego, że masz nieodbytą służbę.
- Właściwe podejście. - pochwaliłem.
- A co jeśli ktoś mi Cię ukradnie?
- Taa... Wielbicieli mam tyle, że pchają się oknami... - skrzywiła się.
- Gdyby nawet to nie zostawię Cię samej.
- I co? Wcale nie pójdziesz? - wtrąciłem się.
- Możliwe.
- Nawet mnie nie denerwuj! Później znowu prasa będzie jechać po mnie, że to przeze mnie nie poszedłeś.
- Stary, weź jej coś powiedź. - spojrzał na mnie błagalnie.
- Tak trzymaj! - pokazałem jej kciuk w górę, a JJ otworzył szeroko usta ze zdziwienia:
- I ty Brutusie przeciwko mnie?!
- Dwóch na jednego, przegrałeś maleńki. - poczochrała go po głowie ze śmiechem.
- Przyznaj, że po prostu chcesz się mnie pozbyć.
- O nie! Odkrył moje niecne zamiary! - zawołała udając przestraszoną, po czym parsknęła śmiechem.
- To niby kiedy mam iść?
- Jak najszybciej. Im prędzej pójdziesz, tym prędzej wrócisz. - stwierdziła.
Wtedy JJ nachylił się do niej, by ją pocałować, jednak ja nie chciałem na to patrzeć. Chrząknąłem głośno, co sprawiło, że odsunął się od niej.
- Służby wojskowe działają bardzo szybko. - stwierdziłem - Gdybyś dziś wysłał podanie, przyjęli, by Cię już we wtorek.
- Człowieku... Aż tak mi się nie śpieszy. - odpowiedział ze śmiechem.
- Tak tylko mówię.
***
Czas leciał, mimo że nie starałem się myśleć jakoś szczególnie o Anecie czy też przypominać sobie chwili kiedy byłem z nią. One same uparcie do mnie powracały. Bałem się tego co się ze mną dzieje i tego, że nie mogę wymazać z pamięci jej śmiechu, uśmiechu, rumieńców i co najgorsze... Jej widoku w mojej koszuli. Wariowałem... No bo jak inaczej nazwać obsesję na punkcie narzeczonej własnego przyjaciela? Musiało mi odbijać. Uznałem, że rozwiązać to może tylko inna kobieta, więc rozglądałem się wokół starając się znaleźć taką, która już samym wyglądem wymaże mi Anetę z myśli, jednak z marnym efektem. Wszystkie wyglądały, śmiały się, uśmiechały, tak samo. Nie było w nich nic wyjątkowego, a to tylko pogarszało moją sytuację. Postanowiłem, że muszę się komuś wyżalić. Jaejoong odpadał z oczywistych powodów. Padło więc na TOP-a. Kiedy byliśmy już sami wyrzuciłem z siebie to co dręczyło mnie już od dłuższego czasu:- Muszę Ci coś powiedzieć... - oznajmiłem.
- Wal.
- Tylko... To musi zostać między nami...
- Hyung... Za kogo ty mnie masz? Myślisz, że zaraz polecę i wypaplam wszystko prasie?
- Nie, ale... Naprawdę nikt nie może o tym wiedzieć. Nawet Jaejoong.
- Uuu, nie strasz mnie. O co chodzi?
- Poznałeś dziewczynę... To znaczy narzeczoną Jaejoonga?
- Tak, spotkałem ją z dwa razy. Unikalna dziewczyna. - zaśmiał się - Ale... Coś z nią nie tak? Wydawała się w porządku.
- Właśnie jest aż za w porządku... - westchnąłem.
- Hyung... - spojrzał na mnie zaniepokojony - Nie mów mi, że...
- Nie wiem co mi jest... Cały czas chodzi mi po głowie. Cały czas mam ochotę ich odwiedzać, by tylko spędzić jeszcze tylko trochę czasu z nią. W jej towarzystwie czuję się tak... jakoś... inaczej...
- Żartujesz?
- Chciałbym...
- Hyung, nie możesz...
- Wiem, to chore. Jest przyszłą żoną mojego przyjaciela, dlatego wiem że muszę jakoś wymazać ją ze swoich myśli, tylko nie wiem jak... Próbowałem rozglądać się za dziewczynami z nadzieją, że jakaś wpadnie mi w oko i odciągnie moją uwagę od niej jednak nic z tego... Byłem z paroma na kilku randkach, ale były takie... Nudne, szare. Sam nie wiem jak to określić.
- Nie może tak być, musisz coś z tym zrobić. Kiedy ostatnio ją widziałeś?
- Wczoraj... Wpadłem do nich na chwilę.
Otworzył usta, patrząc na mnie z niedowierzaniem:
- Hyung! Ogarnij się! Co najważniejsze to to, że musisz przestać ich odwiedzać.
- Wiem, postaram się...
Przez chwilę trwała cisza, a po chwili TOP stwierdził:
- Wiesz co?... Tak szczerze to myślę, że po prostu zazdrościsz mu tego, że już się zaręczył, a ty tkwisz w miejscu od powrotu z wojska.
- Może masz rację... - pomyślałem z nadzieją, że naprawdę miał rację.
Musiał... Musiał ją mieć.
"Prosisz mnie jak matka dziecko o cukierka" hahaha, uśmiałam się :D
OdpowiedzUsuńahh ten Hyun Joong, coś czuję, że już niedługo pobędzie przyjacielem Jaejoonga :P
Fantastyczny. Tylko tyle mogę powiedzieć bo z każdą częścią jest coraz ciekawiej. Już nie mogę doczekać się następnej części.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że przyjaźń pomiędzy JJ, a Hyunem już nie będzie trwała zbyt długo. :D Ale to całkiem ciekawe, nie zaprzeczę...
OdpowiedzUsuńI nie dodawaj mi krótkich rozdziałów! Pisz takie długie. :c
KHJ nie za dobrze się zachował myśląc o Anecie. No cóż serce nie sługa xD
OdpowiedzUsuń